Wciąż nieznana jest rola mieszkańca Szwecji, do którego prowadzą tropy w śledztwie. Złodzieje jechali na północ, być może na prom do tego kraju. Nie wiadomo jednak, czy tajemniczy mieszkaniec Szwecji był pośrednikiem czy zamawiającym kradzież napisu.
Badanie śladów potrwa kilka dni
Dzień, dwa potrwają badania śladów kryminalistycznych tablicy z napisem "Arbeit nacht frei", która została skradziona z Muzeum Auschwitz. Tablica jest dowodem rzeczowym w sprawie, dlatego decyzję o tym, kiedy napis wróci do muzeum, podejmie prokurator - zapowiada małopolska policja. Rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak powiedział we wtorek na konferencji prasowej, że w odnalezionym przez policję napisie brakuje litery "i". Tablica została zaprezentowana podczas konferencji dziennikarzom.
Rzecznik dodał, że prawdopodobnie zostanie wypłacona nagroda dla osoby lub osób, których informacje przyczyniły się do wykrycia sprawców kradzieży. Tablica została skradziona znad obozowej bramy w piątek nad ranem. Policja prowadziła intensywne śledztwo. Napis odzyskano w niedzielę wieczorem. Jak się okazało, tablica została pocięta na trzy części. Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, postawiła w poniedziałek po południu krakowska prokuratura czterem mężczyznom zatrzymanym w niedzielę przez policję.
Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie. Napis został odnaleziony późnym wieczorem w niedzielę we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli ją na trzy kawałki. Policjanci zatrzymali także pięciu mężczyzn podejrzewanych o kradzież. Dwóch zatrzymano w Gdyni, trzech kolejnych w miejscu ich zamieszkania pod Toruniem. Mają od 20 do 39 lat. Usłyszeli już zarzuty kradzieży dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz jego uszkodzenia, za co grozi do 10 lat więzienia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie
PAP, dar