Gdyby wybory parlamentarne odbyły się dzisiaj PO mogłoby liczyć na uzyskanie 50 procent głosów, co przełożyłoby się na 254 miejsca w parlamencie. Oznacza to, że PO posiadałaby zdecydowaną większość w nowym Sejmie i mogłaby stworzyć rząd samodzielnie, nie oglądając się na potencjalnego koalicjanta - wynika z sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
PiS po chwilowym wzroście poparcia w sondażach teraz znów zaczyna tracić poparcie - w ciągu ostatnich dwóch tygodni spadło ono o 5 procent i obecnie na PiS chciałoby głosować 25 procent Polaków. Przy takim wyniku PiS mógłby liczyć na 126 mandatów.
Do Sejmu weszłyby jeszcze SLD i PSL. Sondaż nie pokazuje jeszcze jak na poparcie dla Sojuszu przełoży się ostatnia Konwencja Krajowa tej partii i powrót do SLD Leszka Millera oraz Józefa Oleksego. Na razie poparcie dla Sojuszu oscyluje wokół 10 procent, a partia może liczyć na 48 mandatów. Z kolei poparcie dla PSL wzrosło o 2 procent i obecnie na partię Waldemara Pawlaka chciałoby głosować 6 procent wyborców. Dałoby to ludowcom 30 miejsc w parlamencie. Dwa brakujące miejsca w Sejmie przypadłyby mniejszości niemieckiej.
Oceniający wyniki sondażu dr Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego, dziwi się zwłaszcza wyraźnemu spadkowi poparcia dla PiS. - Nie ma żadnego istotnego powodu, który by uzasadniał taki spadek. Dlatego sądzę, że mamy tu do czynienia raczej z pewnymi widełkami, w jakich utrzymuje się poparcie dla PiS. Te 25 proc. to po prostu dolna granica widełek - przekonuje politolog."Rzeczpospolita", arb