Za swój sukces Palikot uważa wprowadzenie do polityki Leny Kolarskiej-Bobińskiej, swoje spotkania z wyborcami w gminach i powiatach Lubelszczyzny, ale również… wprowadzenie do dyskursu politycznego „małpek". „Rzecz nie w problemach prezydenta z powodu faktur, które ujawniła redaktor Olejnik, ale w złamaniu kolejnego publicznego tabu – picia na ulicach. Ile to przepisów w kraju funkcjonuje na papierze i jak dość tego mają rodacy” – pisze Palikot.
Przeciwnicy w odwrociePalikotowi udało się również w tym roku – jak zauważa – utrzeć nosa wielu politycznym przeciwnikom. „Klęska Giertycha i utrata pełnomocnictwa w licznych procesach przeciwko mnie, hiena roku dla – Cieśli, dziennikarza, który mnie bez pardonu chciał społecznie wykończyć, powrót na funkcję szefa komisji Przyjazne Państwo, wyrzucenie Piątka z lubelskiej PO etc" – wylicza poseł.
Inni muszą się martwićNajważniejsze jest jednak, jego zdaniem to, że wciąż funkcjonuje w polskiej polityce. „Przeżyłem kolejny rok – w sensie politycznym! Wydawało się to prawie niemożliwe po styczniowym ataku i zdjęciu z szefa komisji oraz po powtórce z rozrywki w czerwcu tego roku – akcja w „Dzienniku" z rzekomymi lewymi pożyczkami. A teraz to inni muszą się bronić, aby przetrwać – podkreśla z satysfakcją poseł, nie precyzując jednak o jakich „innych” mu chodzi, choć można się domyślić, że poseł wrzuca kamyczek do ogródka swojego politycznego przeciwnika w PO – Grzegorza Schetyny, który ucierpiał w związku z aferą hazardową.
arb