Za miesiąc zapomnimy o komisji hazardowej. Mamy do czynienia z partyjniacką awanturą, tymczasem nie popełniono żadnego przestępstwa, co najwyżej kilku panów się skompromitowało. Prace komisji to czas stracony - uważa senator PO Kazimierz Kutz. O tym, że komisja niczego nie wyjaśni jest przekonany również były polityk PO Jan Maria Rokita. Jego zdaniem najważniejsze jest to w jakim składzie komisja przesłucha premiera Donalda Tuska.
Kazimierz Kutz uważa, że w przyszłym roku pracę zakończą wszystkie sejmowe komisje - komisja badająca sprawę śmierci Barbary Blidy, komisja naciskowa i komisja hazardowa. Ta ostatnia jest jego zdaniem wykorzystywana wyłącznie do politycznej walki ponieważ... żadnej afery hazardowej nie było. Kutz bagatelizuje całą sprawę uważając, że mamy w niej do czynienia z kompromitacją kilku osób, ale nie z przestępstwem. Ponadto - zdaniem Kutza - PiS celowo sparaliżował prace komisji hazardowej wysyłając do niej Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna mimo że działacze PiS wiedzieli, że dwójka byłych ministrów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego była zaangażowana w prace nad ustawą hazardową. Obecna awantura wokół przesłuchań dwójki posłów PiS jest, zdaniem Kutza, metodą PiS na "rozegranie" sprawy komisji.
Nieco innego zdania na temat komisji hazardowej jest Jan Maria Rokita. Według niego komisja wprawdzie afery nie wyjaśni i jej dalsze losy są Rokicie obojętne, ale interesujące jest w jakim składzie będzie ona przesłuchiwać premiera. Zdaniem Rokity premier Donald Tusk mógłby wiele stracić znajdując się w ogniu pytań posłów PiS stąd "brutalna decyzja o ich wykluczeniu". Bez posłów PiS przesłuchanie nie będzie groźne dla prezydenckich ambicji Tuska - uważa Rokita.
TVN24, arb