Samobójstwo? Raczej nie
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podkreślił, że uprawnione były wcześniejsze wypowiedzi jego i przedstawicieli więziennictwa, że nic nie wskazywało na to, by Zirajewski podejmował próby samobójcze. "Ostatecznie wykażą to śledztwo i prace ministerialnej komisji" - powiedział minister.
Kalendarium zdarzeń
Szef Służby Więziennej płk Kajetan Dubiel przedstawił kalendarium ostatnich dni Zirajewskiego: 16 i 22 grudnia miał widzenia z żoną. 22 i 23 grudnia otrzymywał paczki żywnościowe. 23 grudnia otrzymał też - jak ustalono po rozmowie z współwięźniami - gryps od jednego z innych skazanych, po przeczytaniu którego był niezadowolony i spalił go. Spalił również większość swojej korespondencji, pism i notatek.
Według dotychczasowych ustaleń po spaleniu notatek, Zirajewski napisał list do żony, który znaleziono podczas przeszukania celi. W liście były wskazówki jak wychowywać dzieci i w sprawie postępowania przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Zarazem podkreślono, że nic nie wskazywało na samobójstwo Zirajewskiego. "List do żony absolutnie nie miał charakteru pożegnalnego. Dotyczył trwającego procesu o zawieszenie praw rodzicielskich oraz planowanej strategii przed Europejskim Trybunałem" - dodał płk Dubiel.
28 grudnia Zirajewski nie stawił się na porannym więziennym apelu o 6.30, więc do celi wezwano lekarza. Stwierdził on zatrucie lekami i skazany trafił do szpitala MSWiA w Gdańsku, gdzie pozostawał pod ochroną funkcjonariuszy służby więziennej i policyjnych antyterrorystów. "Zakwalifikowaliśmy to jako próbę samouszkodzenia, dlatego nie informowaliśmy o tym wcześniej, przypadków samookaleczeń jest ponad sto rocznie" - podkreślił szef więziennictwa. 31 grudnia "Iwan" został wypisany ze szpitala MSWiA i przeniesiony do szpitala w areszcie śledczym. Przebywał cały czas w sali z przeszkloną ścianą, pod stałą obserwacją funkcjonariusza. Na sali był również monitoring - zaznaczył płk Dubiel.
Według niego lekarze wstępnie zdiagnozowali zatrucie przypisanym Zirajewskiemu na sen lekiem estazolam oraz zapalenie płuc. Płk Dubiel poinformował, że 3 stycznia Zirajewski upadł i nie dawał oznak życia. Wezwany lekarz i pielęgniarka zaczęli reanimację, którą kontynuowała ekipa pogotowia. O 15.39 stwierdzono zgon.
Pytany o szczegóły szef Służby Więziennej podkreślił, że skazani - jeśli mają przepisane leki - otrzymują je od więziennej pielęgniarki pojedynczo według zapisanej dawki; nie mogą ich dostawać na zapas. Zaznaczył zarazem, że nieograniczona jest pomysłowość osadzonych, którzy w celu zgromadzenia większej ilości medykamentu potrafią "przechować pod językiem" pigułkę, albo nawet wywołać wymioty.
Śledztwo w sprawie śmierci Zirajewskiego wszczęła gdańska Prokuratura Okręgowa. Kwiatkowski powiedział, że nadzór nad postępowaniem sprawuje wiceprokurator apelacyjny w Gdańsku Zbigniew Niemczyk. "Jak na razie nic nie wskazuje na to, aby zgon nastąpił w wyniku samobójstwa" - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Grażyna Wawryniuk. Dodała, że na oddziale szpitalnym aresztu Zirajewski był pod 24-godzinnym dozorem: pilnowali go funkcjonariusze służby więziennej.
Jak poinformowała Wawryniuk, rutynowe w takiej sytuacji śledztwo prowadzone jest pod kątem "nieumyślnego spowodowania śmierci". Rzeczniczka wyjaśniła, że prokuratorzy dopiero zapoznają się z dokumentacją medyczną. "Jedna z diagnoz mówiła o zapaleniu płuc" - dodała Wawryniuk.
Tajemniczy zgon
W poniedziałek w gdańskim Zakładzie Medycyny Sądowej zostanie przeprowadzona sekcja zwłok mężczyzny. Śledczy zajmujący się sprawą mają też poprowadzić przesłuchania, m.in. funkcjonariuszy służby więziennej. Według informacji przekazanych przez Wawryniuk, Zirajewski zmarł w niedzielę ok. godz. 14 na sali oddziału szpitalnego w gdańskim areszcie śledczym. Prokuratorzy dopiero ustalają, dlaczego gangster - odsiadujący już wyrok - znalazł się w gdańskim areszcie. Możliwe, że przywieziono go tu z powodu zeznań sądowych w jakieś sprawie. Jak powiedziała Wawryniuk, Zirajewski trafił do szpitala 28 grudnia. - 31 grudnia przeniesiono go do aresztu - na szpitalny oddział - dodała. Rzecznik wyjaśniła, że prokuratorzy dopiero zapoznają się z dokumentacją medyczną. - Jedna z diagnoz mówiła o zapaleniu płuc - informuje Wawryniuk.
"Kto zabije głównego psa?"
Zirajewski, ps. Iwan, został skazany w 2007 r. przez sąd w Gdańsku na 15 lat więzienia za działalność w tzw. klubie płatnych zabójców. Twierdził on, że w kwietniu 1998 r. brał udział w spotkaniu w hotelu w Gdańsku, podczas którego szukano kogoś, kto weźmie zlecenie na zabójstwo "głównego psa". Według jego relacji Edward Mazur i gangster Andrzej Z. "Słowik" spotkali się w tym celu z Nikodemem Skotarczakiem, ps. Nikoś, i właśnie z "Iwanem". Mazur, polonijny przedsiębiorca z Chicago, jest podejrzany o to, że w 1998 r. nakłaniał Zirajewskiego do zabójstwa Papały, oferując mu 40 tys. dolarów.
Mazur poza zasięgiem
W lipcu 2007 r. sąd federalny w Chicago nie zgodził się na wydanie Polsce Mazura. "Po uważnym rozpatrzeniu i ocenie dowodów sprawy przedstawionych przez rząd polski i dowodów przedstawionych przez obronę pana Mazura, sąd uważa, że rząd nie wykazał, iż istnieje znaczne prawdopodobieństwo popełnienia przez niego zarzuconego mu przestępstwa" - oświadczył sędzia Arlander Keys. Nakazał zwolnienie Mazura z aresztu, w którym przebywał od października 2006 r. Zeznania Zirajewskiego sędzia ocenił jako niewiarygodne. Według amerykańskiego obrońcy Mazura, adwokata Chrisa Gaira, najsłabszym punktem w argumentacji Polski był brak wiarygodności Zirajewskiego. "Nie składamy broni" - mówił ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, komentując decyzję.
Zirajewski to sobie wymyślił?
Obrońcy Mazura podkreślali zaś, że Zirajewski ułożył sobie w areszcie historię o nim na podstawie doniesień prasy i rozmów z oficerami CBŚ, którzy mieli proponować współpracę kilku oskarżonym w gdańskim procesie płatnych zabójców.
W czerwcu 2009 r. PAP ustaliła, że powołany przez prokuraturę biegły psycholog policyjny podważył wiarygodność słów Zirajewskiego i uznał, że "nie spełniają one większości psychologicznych standardów wiarygodności". Opinia biegłego to jeden z dowodów w danej sprawie, choć sam w sobie nieprzesądzający.
W listopadzie 2009 r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie nakłaniania do zabójstwa Papały przeciw Andrzejowi Z., ps. Słowik, i Ryszardowi B. Śledztwo wobec Mazura trwa.
W listopadzie 2009 r. przeniesiono je z Warszawy do Łodzi. Prokurator Krajowy uznał, że po 11 latach śledztwo wymaga "nowego spojrzenia", łódzka prokuratura ma dokonać swoistego "bilansu otwarcia", a prokuratorzy ze stolicy powinni się skoncentrować na "czynnym udziale" w postępowaniu sądowym przeciw Z. i B. Rzecznik tej prokuratury Jarosław Szubert nie chciał w poniedziałek odnosić się do tego, jak śmierć Zirajewskiego wpłynie na bieg śledztwa. Wskazał, że komentarz wiązałby się z ujawnianiem materiału dowodowego, czego łódzka prokuratura chce uniknąć.
25 czerwca 1998 r. Papała, komendant główny policji, został zastrzelony w samochodzie przed warszawskim blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano 11 wersji. Przedłużano je już wiele razy. W śledztwie przesłuchano ok. 400 świadków; kilkudziesięciu wiele razy. Czynności śledcze podejmowały UOP, ABW i prokuratura m.in. w USA, Szwecji, Austrii i w Niemczech.
Ostatnio prokuratura potwierdzała, że ma nowe dowody przeciw Mazurowi i że przekazano do USA dodatkowy materiał dowodowy - zeznania kolejnych ośmiu świadków. Według prokuratury, sprawcy zabójstwa Papały kierowali się "motywem finansowym". Nie ujawnia się zaś motywu osób nakłaniających do zbrodni.PAP, em, arb