Cała trójka została oskarżona o zabójstwo 16-letniego kolegi. Zamordowali go, bo chcieli zobaczyć, jak umiera człowiek. Dwaj starsi ze sprawców odpowiadali także za zabójstwo 32-letniego sąsiada. To zabójstwo miało być "prezentem" na 18. urodziny jednego z nich. Wyrok nie jest prawomocny.
"Cały czas mam taką nadzieję, że tego typu sprawy będą trafiały na wokandę sądową coraz rzadziej. Niestety, moje nadzieje, co wynika z tej sprawy, można oceniać w kategoriach niespełnionych marzeń" - mówił sędzia Marek Chmiela.
Do pierwszej zbrodni doszło pod koniec października ub. roku w mieszkaniu przy ul. Więckowskiego w Łodzi. Znaleziono tam ciało 32-letniego mężczyzny, właściciela mieszkania, z poderżniętym gardłem. Jak ustalono, zbrodni dokonali jego dwaj sąsiedzi - wówczas 18-latkowie. Zbrodnia miała być "prezentem" dla jednego z nich z okazji urodzin.
Początkowo cała trójka piła alkohol. Gdy właściciel mieszkania położył się spać, dwaj oskarżeni postanowili go zabić. Z wyjaśnień Krzysztofa L. wynika, że Bartosz C. przytrzymywał nogi ofiary, a on dusił mężczyznę poduszką i wbił mu w szyję nóż; później jeden z oprawców wyjął nóż z szyi mężczyzny i przez kilka minut obserwowali, jak ofiara się wykrwawia i umiera. Na koniec ugodzili go nożem w brzuch. "Chciałem zobaczyć, jakie to jest uczucie, gdy nóż wchodzi w ciało" - wyjaśniał w śledztwie L. Po zabójstwie sprawcy zapakowali w poszewki i ceratę wszystkie przedmioty, których dotykali, i zatarli ślady.
Do drugiego zabójstwa doszło w grudniu ub. roku w mieszkaniu jednego ze sprawców. Ofiarą był ich znajomy 16-latek. Dusili go sprężyną od ekspandera, później bili drewnianą pałką po całym tułowiu. "Uderzaliśmy go, żeby szybciej umarł. Chcieliśmy zobaczyć, czy będą ślady na ciele" - tak relacjonował zbrodnię Krzysztof L. Później oprawcy położyli belkę na szyi ofiary i stawali na niej zapierając się rękoma o sufit, "żeby był silniejszy nacisk". "Ja już widziałem, jak umiera człowiek od noża, teraz chciałem zobaczyć, jak umiera duszony" - mówił L. Gdy nastolatek zmarł, zawinęli jego ciało w koc i przewieźli na dwukołowym wózku do parku. Tam zwłoki porzucili w stawie i przykryli je gałęziami. Później rozeszli się do domów, a następnego dnia znów razem pili alkohol.
Po drugiej zbrodni cała trójka została zatrzymana przez policję. Sąd dla nieletnich zdecydował, że 16-letni wówczas Mariusz K. za swój czyn będzie odpowiadał jak dorosły. Według biegłych psychiatrów w chwili popełnienia zbrodni wszyscy oskarżeni byli poczytalni.
Przed sądem Krzysztof L. przyznał się do winy. Bartosz C. przyznał jedynie, że trzymał za nogi zamordowanego 16-latka. Do trzymania za ręce tej ofiary przyznał się najmłodszy z oskarżonych Mariusz K. Cała trójka odmówiła składania wyjaśnień. Dla dwóch 20-latków prokurator domagała się kary dożywotniego więzienia. Dla najmłodszego sprawcy chciała 25 lat więzienia. "Trudno znaleźć słowa na opisanie tego, co zrobili oskarżeni. Nie można zrozumieć, bo tak nie robią nawet zwierzęta - nie zabijają dla zabawy" - mówiła prokurator Agata Góralska.
Obrona Bartosza C. wniosła o uniewinnienie go od zabójstwa 32-latka, bowiem nie przyznaje się do tej zbrodni. Adwokat Krzysztofa L. przekonywała, by sąd nie wymierzał mu kary dożywocia i wnosiła o łagodny wymiar kary. Obrońca najmłodszego ze sprawców mówiła, że brał on udział w zbrodni, bo bał się o własne życie i wskazywała na jego mniejszą rolę. Chciała nadzwyczajnego złagodzenia kary. Wszyscy obrońcy podnosili młody wiek oskarżonych. Sami oskarżeni wnosili o łagodne kary.
Sąd jednak nie miał wątpliwości, że sprawcy zasługują na najsurowsze kary. Sędzia Marek Chmiela podkreślił, że przerażające w tej sprawie jest to, że dwóch potwornych zbrodni zabójstwa dokonało trzech młodych ludzi. "Są to zbrodnie dokonane w zasadzie bez motywu, bez powodu. No bo trudno chyba uznać za motyw usprawiedliwiający działanie oskarżonych to, że chcą dowiedzieć się i poznać w jaki sposób zabija się człowieka. Takie zachowanie wskazuje na brak jakichkolwiek odruchów ludzkich oskarżonych. Dla nich rzecz najcenniejsza jakim jest życie i zdrowie człowieka jest pustym frazesem. Dla oskarżonych człowiek jest przedmiotem, na którym eksperymentują" - mówił sędzia Chmiela.
Sąd podkreślił, że narada składu sędziowskiego w tej sprawie trwała bardzo krótko i uznano, że oskarżeni zasługują na najwyższy wymiar kary, "Nikt ze składu sędziowskiego nie miał wątpliwości, na jaką karę oskarżeni zasługują i jaka kara będzie sprawdiedliwa" - mówił sędzia. Zdaniem sądu kara ma pełnić funkcję wychowawczą, ale musi stanowić także pewną zapłatę za to co się zrobiło. Dlatego sąd zdecydował, że oskarżeni swoje pierwsze podanie do sądu penitencjarnego, aby mogli wyjść przedterminowo z więzienia, będą mogli złożyć najwcześniej po 35 lub 20 latach.
Zdaniem sądu młody wiek oskarżonych nie może być w tym przypadku okolicznością łagodzącą i wytłumaczeniem dla tego, co zrobili. Sąd ocenił, że dla oskarżonych życie ludzkie nie stanowiło żadnej wartości, a - zdaniem biegłych psychiatrów i psychologa - nie mają oni wyższych uczuć, a każdy z nich jest osobą dominującą i agresywną.
Matka zamordowanego 32-letniego Krzysztofa Bożena Muszyńska mówiła, że wolałaby dla oskarżonych kary śmierci. Nie potrafi wybaczyć mordercom. "To było bestialstwo. Oni nie mieli powodu, żeby zabić dwoje ludzi, własnego kolegę i sąsiada. Dla mnie samej nie chciałabym tylko, żeby były sprawy apelacyjne i żebym jeszcze raz przez to przechodziła" - powiedziała.
Obrona prawdopodobnie jednak będzie wnosić apelację.em, pap