Pamiętam czasy, kiedy mówiono o mnie „miękki” i „niewyraźny”, dlatego teraz pławię się w komentarzach, w których nazywają mnie „wodzem”, lub „dyktatorem”. – Doczekałem się nawet w poważnych tygodnikach porównania ze Stalinem – zdradza premier Donald Tusk w rozmowie z tygodnikiem „Przekrój”. Jednak pomimo tych przydomków premier nie ma wrogów, ale – jak przyznaje – zna osoby, które mają do niego specyficzny stosunek. - Dzisiaj, jak sądzę bracia Kaczyńscy mają przede wszystkim jedna obsesję - powiem nieskromnie – ona nazywa się Tusk – mówi nieskromnie premier.
Premier Tusk pytany wprost, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński, lub prezydent Lech Kaczyński są jego wrogami odpowiada, że nie prowadzi wojny z jakimś zewnętrznym najeźdźcą. – Nie, nie mam wrogów – odpowiada wymijająco premier.
„Trzeba zmienić konstytucję"
Premier przyznaje, że jego marzeniem jest, by Polacy po kilku latach rządów Platformy byli odrobinę szczęśliwsi niż wcześniej. – Ja naprawdę wiem, że w Polsce będzie lepiej, jeśli prezydent nie będzie mógł blokująco wetować, nawet wtedy, kiedy ja zostałbym prezydentem – ocenia premier. I dodaje: „Prezydent ma weto, które jest silniejsze niż moja koalicja w parlamencie, powoduje, że dzisiaj wszystko zależy od SLD". - Ale nie ma znaczenia, czy to będzie SLD, PiS, czy Platforma. Ważne jest to, że sprawne rządzenie zależy od partii, której 90 proc. Polaków powiedziało: was nie chcemy. To jest chora sytuacja. Zróbmy przynajmniej tak, żeby to weto można było odrzucić głosami koalicji, która wygrała wybory – podkreśla Tusk.
„SLD nie ma tożsamości, a pomysły PiS mogą być groźne"
Premier ocenił również, że dzisiaj jedynie Platforma ma pomysł na Polskę. - Popadanie w sprzeczności dobrze określa sytuację SLD. A PiS ma wprawdzie pomysł na Polskę, lecz jak może być on groźny, poznaliśmy w ostatnich latach. Dzisiaj, jak sądzę bracia Kaczyńscy mają przede wszystkim jedna obsesję - powiem nieskromnie – ona nazywa się Tusk – mówi premier.
„Nie podjąłem jeszcze decyzji, czy będę kandydował"
Premier odniósł się również do nadchodzących wyborów prezydenckich. – Oczywiście dopuszczam do siebie możliwość, że nie wystartuję – przyznał premier. Pytany, kogo obawia się z rywali, podkreślił, że nauczył się nikogo nie lekceważyć i wszystkich rywali szanować. – Byłbym głupcem obdarzonym jakąś dramatycznie krótką pamięcią, gdybym dzisiaj – z tego tytułu, że trochę talentu i szczęścia dało mi pozycję, jaką mam – kogokolwiek lekceważył. Trzeba raczej starać się na ile jest to możliwe, szanować każdego rywala…Przez szacunek rozumiem taki zdrowy respekt. Jest gdzieś granica pomiędzy powiedzeniem: szanuję rywala, to jest poważny gracz, a lękiem czy strachem.
„Przekrój", dar
„Trzeba zmienić konstytucję"
Premier przyznaje, że jego marzeniem jest, by Polacy po kilku latach rządów Platformy byli odrobinę szczęśliwsi niż wcześniej. – Ja naprawdę wiem, że w Polsce będzie lepiej, jeśli prezydent nie będzie mógł blokująco wetować, nawet wtedy, kiedy ja zostałbym prezydentem – ocenia premier. I dodaje: „Prezydent ma weto, które jest silniejsze niż moja koalicja w parlamencie, powoduje, że dzisiaj wszystko zależy od SLD". - Ale nie ma znaczenia, czy to będzie SLD, PiS, czy Platforma. Ważne jest to, że sprawne rządzenie zależy od partii, której 90 proc. Polaków powiedziało: was nie chcemy. To jest chora sytuacja. Zróbmy przynajmniej tak, żeby to weto można było odrzucić głosami koalicji, która wygrała wybory – podkreśla Tusk.
„SLD nie ma tożsamości, a pomysły PiS mogą być groźne"
Premier ocenił również, że dzisiaj jedynie Platforma ma pomysł na Polskę. - Popadanie w sprzeczności dobrze określa sytuację SLD. A PiS ma wprawdzie pomysł na Polskę, lecz jak może być on groźny, poznaliśmy w ostatnich latach. Dzisiaj, jak sądzę bracia Kaczyńscy mają przede wszystkim jedna obsesję - powiem nieskromnie – ona nazywa się Tusk – mówi premier.
„Nie podjąłem jeszcze decyzji, czy będę kandydował"
Premier odniósł się również do nadchodzących wyborów prezydenckich. – Oczywiście dopuszczam do siebie możliwość, że nie wystartuję – przyznał premier. Pytany, kogo obawia się z rywali, podkreślił, że nauczył się nikogo nie lekceważyć i wszystkich rywali szanować. – Byłbym głupcem obdarzonym jakąś dramatycznie krótką pamięcią, gdybym dzisiaj – z tego tytułu, że trochę talentu i szczęścia dało mi pozycję, jaką mam – kogokolwiek lekceważył. Trzeba raczej starać się na ile jest to możliwe, szanować każdego rywala…Przez szacunek rozumiem taki zdrowy respekt. Jest gdzieś granica pomiędzy powiedzeniem: szanuję rywala, to jest poważny gracz, a lękiem czy strachem.
„Przekrój", dar