PiS wstrzymał się od głosu w trakcie głosowania w komisji ds. nacisków nad odwołaniem jej przewodniczącego, byłego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy. Wniosek o odwołanie Czumy złożył poseł SLD Krzysztof Matyjaszczyk. Był to już jego czwarty kolejny wniosek w tej sprawie. Dotychczas wszystkie wnioski były popierane przez PiS. Teraz PiS zachował się jednak inaczej, aby - jak wyjaśnił Arkadiusz Mularczyk - szybciej skończyć prace komisji.
Na posiedzeniu komisji dymisji Czumy domagał się wyłącznie Krzysztof Matyjaszczyk z SLD. Matyjaszczyk podkreślał, że Czuma mówiąc o nim, że jego zachowanie wskazuje na "stan depresyjno-maniakalny", dopuścił się pomówienia. Poseł SLD uznał, że Czuma wypowiadając takie słowa oskarżył go o chorobę psychiczną. Poseł SLD nie znalazł jednak poparcia u posłów PiS, dla których najważniejsze jest dziś to by, zgodnie z propozycją posła PSL zakończyć pracę komisji w ciągu najbliższych trzech miesięcy. - Lepiej skończyć w 90 dni, niż ciągnąć komisję przez 2 lata - stwierdził Mularczyk.
Robert Węgrzyn z PO już na połowę lutego zapowiedział konferencję prasową, na której PO samodzielnie przedstawi osiągnięcia komisji naciskowej. Posłowie PiS oceniają, że komisja nie doszła do żadnych wniosków - poza tym, że żadnych nacisków na prokuraturę i służby specjalne za czasów PiS nie było. PiS chciałoby jeszcze, aby komisja przesłuchała zgłoszonych przez posłów tej partii świadków, w tym członków rządu PO - m.in. byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, PO jednak odrzuca te postulaty.
"Gazeta Wyborcza", arb