Autor głośnej książki o Lechu Wałęsie, młody historyk Paweł Zyzak wyjeżdża na czteromiesięczne stypendium do USA, które ufundowała mu amerykańska Polonia. Po opublikowaniu jego pracy magisterskiej, w której napisał m.in. że Lech Wałęsa w młodości był chuliganem, miał nieślubne dziecko, a jako młody stoczniowiec współpracował z SB - Zyzak stracił pracę w IPN, nie mógł znaleźć pracy w zawodzie historyka i przez kilka miesięcy pracował jako magazynier w jednym z supermarketów.
Zyzak odbędzie staż w waszyngtońskim Institute of World Politics. Na staż rekomendował go historyk prof. Marek Jan Chodakiewicz, który prowadzi tam wykłady. – Cieszę się bardzo z tej szansy. Dzięki temu po dłuższej przerwie będę się mógł znowu zajmować pracą naukową – komentuje Zyzak. Zyzak po powrocie do Polski chce rozpocząć pisanie doktoratu z najnowszej historii Polski, chociaż nie wie jeszcze co będzie tematem jego pracy. Obawia się jednak, że obrona doktoratu nie będzie łatwa. – Jest wiele osób, którym moja osoba, mówiąc delikatnie, przeszkadza – twierdzi Zyzak.
Po tym jak Zyzak opublikował książkę o Wałęsie IPN nie przedłużył z nim umowy o pracę. Zyzak starał się o posadę nauczyciela historii, ale, jak mówi, wszystkie szkoły w Bielsku-Białej i okolicach odmawiały jego zatrudnienia. – W jednej z prywatnych szkół byłem już nawet umówiony co do pracy. Kiedy jednak miałem podpisać umowę, pani dyrektor podziękowała mi. Powiedziała, że telefonowano do niej z kuratorium, by mnie nie zatrudniała – opowiada młody historyk. Kuratorium przekonuje jednak, że w tym rejonie w podległych mu placówkach nie było wolnych etatów dla historyków. Zyzak, by utrzymać rodzinę pracował przez pięć miesięcy jako magazynier w hipermarkecie. - To było ciekawe doświadczenie – twierdzi.
"Rzeczpospolita", arb
Po tym jak Zyzak opublikował książkę o Wałęsie IPN nie przedłużył z nim umowy o pracę. Zyzak starał się o posadę nauczyciela historii, ale, jak mówi, wszystkie szkoły w Bielsku-Białej i okolicach odmawiały jego zatrudnienia. – W jednej z prywatnych szkół byłem już nawet umówiony co do pracy. Kiedy jednak miałem podpisać umowę, pani dyrektor podziękowała mi. Powiedziała, że telefonowano do niej z kuratorium, by mnie nie zatrudniała – opowiada młody historyk. Kuratorium przekonuje jednak, że w tym rejonie w podległych mu placówkach nie było wolnych etatów dla historyków. Zyzak, by utrzymać rodzinę pracował przez pięć miesięcy jako magazynier w hipermarkecie. - To było ciekawe doświadczenie – twierdzi.
"Rzeczpospolita", arb