Jak dodał, w siedzibie spółki nie było przeszukania. Zaznaczył, że dokumenty sprzed 12 lat są jawne, bo dotyczą przetargu publicznego.
O tym, że Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu, która prowadzi postępowanie związane z Metrem Warszawskim zleciła przeszukanie siedziby spółki poinformowała rzeczniczka tej prokuratury Elżbieta Czerepak. Prokurator nie potwierdziła, że w tej sprawie przesłuchiwany jest prezes metra. Taką informację podał portal tvnwarszawa. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński powiedział, że prezes nie został zatrzymany, biuro "wykonuje jedynie pewne czynności na polecenie prokuratury".
"Do czasu zakończenia wszystkich czynności związanych z przeszukaniem nie udzielamy żadnych informacji na temat prowadzonego postępowania" - dodała rzeczniczka.
Według tvnwarszawa chodzi o korupcję, do jakiej miało dojść przy zakupie wagonów metra w 1998 roku. Jak powiedział wicedyrektor gabinetu prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz Jarosław Jóźwiak, dokumenty dotyczące tego przetargu przekazane zostały prokuraturze.
Według autorów filmu wyemitowanego w TVN24 na początku listopada, informacje o tym, że przy przetargu na zakup wagonów metra mogło dojść do wręczenia łapówki przekazał prokuraturze Peter V., zwany "kasjerem lewicy".
Przetarg na zakup wagonów o wartości ponad 500 mln zł nadzorował w imieniu zarządu Lejk - odpowiedzialny za drogi i transport wiceprezydent Warszawy z rekomendacji SLD. Jeden z bohaterów filmu - znajomy V. - twierdził, że opowiadał mu on o wypłaconej łapówce, która "następnie trafiła na konto mieszczącego się w Zurychu Coutts banku (V. był tam członkiem zarządu).
Jak informowały stołeczne media, po tym jak w 1999 r. SLD przeszedł w Warszawie do opozycji, Lejk odszedł z Ratusza i znalazł pracę w firmie, która dwa lata później wygrała przetarg na budowę stacji metra Dworzec Gdański. W 2002 r. ówczesny wiceprezydent z rekomendacji PO Wojciech Kozak mianował go wiceszefem metra odpowiedzialnym za jego rozbudowę, choć firma w której pracował wciąż starała się o kolejne zlecenia przy drążeniu tuneli. Kandydaturę Lejka na szefa metra w 2006 r. zaakceptował wyznaczony przez Lecha Kaczyńskiego sekretarz miasta Mirosław Kochalski.
Według mediów Lejk był też odpowiedzialny za rozstrzygnięty w 1998 r. przetarg na system płatnego parkowania w stolicy. Wygrała go wówczas firma WaPark, mimo że jej kapitał założycielski wynosił tylko 15 tys. zł, a biuro mieściło się w pokoju hotelowym. Zwycięstwo WaParkowi miała zapewnić grupa radnych SLD, która stanowiła zaplecze polityczne Lejka; w komisji przetargowej zasiadał też podlegający Lejkowi wiceszef Zarządu Dróg Miejskich. Na podstawie umowy z WaParkiem do miejskiej kasy trafiało tylko 30 proc. wpływów z parkowania; po kilku latach do jej rozwiązania i wynegocjowania lepszych warunków doprowadził ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński. Media donosiły również, że Lejk był odpowiedzialny za montowanie w Warszawie zielonych słupków uniemożliwiających parkowanie, które szybko zaczęły rdzewieć.PAP, mm