- Ustaliliśmy, że trzeba tej kwestii nadać stabilne ramy i zacząć prace od powołania zespołu, który wypracuje projekt ustawy zmieniającej ustawę hazardową - stwierdziła. Jak wyjaśniła, zespół miał mieć charakter ciała doradczego przy ministerstwie finansów. - Nie chciałam, żeby ta ustawa powstawała jakoś pokątnie, żeby były jakieś spory między departamentami, między resortami - wyjaśniała. Gilowska podkreśliła, że zespół, w którego skład wchodzili przedstawiciele resortu finansów i skarbu państwa, miał wolną rękę pod warunkiem, że uwzględni cztery kwestie. Pierwsza z nich, to - według byłej minister - wypracowanie zmian korzystnych dla budżetu państwa, czyli dających dodatkowe wpływy. Druga kwestia dotyczyła tego, by "zmiany nie naruszały równowagi sił, jaka się wytworzyła na rynku między sektorem publicznym i prywatnym". Kolejnym priorytetem było zaprojektowanie takich zmian, które "objęłyby rynek hazardowy systemem rejestracji i obrotu pozwalającym na kontrolę tego biznesu". - W tle była czwarta kwestia, która mi osobiście leżała na sercu. Prosiłam, żeby zespół się zastanowił nad możliwością zakazu prowadzenia gier losowych i zakładów wzajemnych w internecie - stwierdziła.
Zdaniem Gilowskiej, przełomem w pracy zespołu był 18 kwietnia 2007 roku, kiedy to UEFA ogłosiła decyzję, że Euro 2012 będą organizować wspólnie Polska i Ukraina. Wówczas wezwała Banasia i zaczęli wspólnie ustalać, na jakim etapie są prace zespołu. Zaznaczyła, że nawet poinformowała dziennikarzy w tamtych dniach, że resort szykuje zmiany prawne, które mogą przynieść, do końca 2011 roku, dodatkowy miliard złotych na organizację Euro 2012. - Chodziło o to, żeby opinia publiczna nie niepokoiła się, że ewentualne wydatki, które wiążą się z taką prestiżową dla nas lokalizacją, będą finansowane kosztem innych zadań państwa. Wtedy podjęliśmy decyzję, żeby zespół finalizował swoje prace - podkreśliła.
Następnie wyjaśniła, że jeszcze w kwietniu zdecydowano, że resort finansów zaproponuje tzw. małą nowelizację ustawy hazardowej, która podwyższała miesięczną stawkę podatku zryczałtowanego od jednego automatu o niskich wygranych ze 125 do 180 euro. Mówiła, że chodziło o to, by nie ryzykować przedłużania się prac nad tą najprostszą częścią zmian w ustawie hazardowej. Jak dodała, mała nowelizacja nie budziła niczyich kontrowersji i została w miarę szybko przyjęta. - Jednocześnie w resorcie trwały prace nad projektem właściwym - podkreśliła. Te prace nad projektem właściwym - jak zaznaczyła - zakończyły się 14 maja 2007 i następnego dnia projekt trafił do uzgodnień międzyresortowych.
Gilowska powiedziała śledczym, że to ona była inicjatorem rozwiązania departamentu gier losowych w swoim ministerstwie. Jak mówiła, pracowały w nim osoby, do których nie miała "pełnego zaufania". Tłumaczyła, że podjęła taką decyzję, ponieważ znała ustalenia protokołu Najwyższej Izby Kontroli z kontroli w MF obejmującej nie tylko departament gier losowych. - Wiedziałam, że dwa departamenty, w tym departament gier, niespecjalnie popisały się, nie najlepiej wypadły w ocenie kontrolerów, a także we wnioskach pokontrolnych, które otrzymałam w grudniu 2006 roku - mówiła. Dodała, że wiedziała "z różnych innych źródeł, że departament gier jakoś tak być może niepotrzebnie skupia uwagę wielu osób i podmiotów, jak swego rodzaju piorunochron".Zdaniem byłej minister finansów wytyczne dla zespołu pracującego w Ministerstwie Finansów nad zmianami w ustawie hazardowej w czasie rządu PiS nie obejmowały obniżenia opodatkowania wideoloterii. Wprawdzie zespół sugerował zapisy korzystne dla ich organizatorów, to jednak nie znalazły się one w ostatecznym projekcie - twierdzi Gilowska. - Kiedy zespół przedstawił swój projekt finalny stwierdziłam, że jeśli chodzi o wideoloterie, to jednak zespół sugeruje pewne preferencje i po krótkiej dyskusji stwierdziliśmy, że tych preferencji jednak nie chcemy - relacjonowała. Podkreśliła, że decyzja, by dla wideoloterii nie było preferencji zapadła szybko i bazowała na ustaleniach sprzed wielu tygodni. - To była decyzja zgodna z założeniami, które zostały sformułowane w momencie powstawania zespołu - mówiła Gilowska. Dodała jednak, że w trakcie prac "zastanawialiśmy się nad możliwością obniżenia opodatkowania wideoloterii i jakichś preferencji" dla tej gry. - Ale pragnę z naciskiem podkreślić, że celem, dla którego opracowaliśmy ten projekt nie było rozważenie możliwości poszerzenia rynku hazardowego - tłumaczyła.
Gilowska mówiła też, że nie miała świadomości, że przedstawicielem Totalizatora Sportowego w powołanym przez nią zespole był Grzegorz Maj. Zaznaczyła, że ona go nie powoływała, a delegował go do niego minister skarbu, któremu podlega spółka. - Nie byłam świadoma personaliów osób, które były wydelegowane przez ministra skarbu, bądź ministra sportu i brały udział w pracach tego zespołu - mówiła. Pytana, co stało się z projektem ustawy, który jej zastępcy Marianowi Banasiowi przyniósł w połowie 2006 roku prezes Totalizatora Sportowego powiedziała, że nigdy się tym nie interesowała. - Ten projekt dla mnie nie istniał - stwierdziła.
PAP, arb