Kolejną rozprawę wyznaczono na 6 kwietnia. O kupnie leśnej nieruchomości napisali kilka lat temu przesłuchiwani w piątek przez sąd dziennikarze "GW" Marek Wąs i Marek Sterlingow.
Obaj potwierdzili zawarty w dwóch artykułach zarzut, że budynek w lesie Kurski kupił w sposób nieetyczny, wykorzystując pełnioną wówczas funkcję wicemarszałka pomorskiego. "Najbardziej bulwersujące w tej sprawie było to, że Jacek Kurski jeżdżąc z gospodarskimi wizytami po różnych gminach, wykorzystując służbowe zależności, rozpytywał wójta o nieruchomości dla siebie. To nie jest w porządku" - zeznał Sterlingow.
Wąs powiedział, że również cena, jaką zapłacił Kurski za posiadłość, może budzić wątpliwości. "Jeden z pośredników nieruchomości powiedział nam, że sam widok na jezioro z tego miejsca wart jest 100 tys. zł" - dodał. Zeznający w tym procesie w październiku 2009 r. nadleśniczy Suszu Michał Juchniewicz powiedział, że Kurski nie był w żaden sposób lepiej traktowany, a sam obiekt był wcześniej w stanie kompletnej ruiny. Tłumaczył, że nieruchomość, którą nabył Kurski, nigdy nie była leśniczówką, tylko przeznaczoną do rozbiórki przybudówką, w której nikt nie mieszkał od 10 lat. Juchniewicz przyznał, że zadzwonił do niego wójt Starego Dzierzgonia z pytaniem, czy nadleśnictwo nie chciałoby wynająć tej nieruchomości Kurskiemu. Po czteroletnim wynajmie polityk PiS nabył posiadłość.
PAP, dar