Premier Donald Tusk nie żałuje, że nie będzie ubiegał się o prezydenturę. - Poza momentem, kiedy nowy prezydent mówi słowa przysięgi, później jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto - tłumaczy. Przekonuje również, że Polacy muszą mu zaufać: - Póki jestem liderem, ludzie muszą zrozumieć, że to moje decyzje czy intuicja są trafne - twierdzi.
Tusk przyznaje, że był szczerze rozbawiony komentarzami pojawiającymi się po ogłoszeniu przez niego decyzji o nie kandydowaniu. - Uśmiałem się, jak słyszałem komentarze: "No jak to, lider partii a nie kandyduje?" I to mówi gość z SLD, gość z PiS, gość z PSL... No gdzie są ci partyjni liderzy, którzy kandydują? - ironizuje Tusk.
Premier przyznaje również, że wbrew idealistycznym sposobom postrzegania polityki - ta ostatnia jest "bardziej ringiem niż katedrą uniwersytecką". - Idealna byłaby synteza, że polityk to gość mądry, odpowiedzialny. Ale jak trzeba uderzyć, to umie uderzyć - mówi premier.
"Gazeta Wyborcza", arb