W filmie dokumentalnym autorstwa Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna zarzucono Wojciechowi Jaruzelskiemu m.in., że był agentem stalinowskiej informacji wojskowej i brał udział w antysemickiej czystce w latach 1967-68. W filmie pada także stwierdzenie rosyjskiego opozycjonisty Władimira Bukowskiego, że Jaruzelski był "rosyjskim sługusem".
"Wczorajszy film nie był opowieścią o polskiej historii, lecz był przedstawieniem bardzo jednostronnej opcji politycznej, czy też obsesji rysowania historii wbrew temu, jak ona naprawdę wyglądała" - argumentował podczas konferencji prasowej w Sejmie polityk Sojuszu Jerzy Wenderlich.
"Polskie media nie mogą zakłamywać historii"
"Uważamy, że w mediach publicznych polska historia nie może być tak zakłamywana. Generał Jaruzelski sam, bez niczyjej pomocy bierze odpowiedzialność za wiele niedobrych momentów naszej historii, choć oczywiście mówi o czasie, kontekście i rysuje tło. W tym filmie wczoraj nie było takich elementów" - argumetował.
Wenderlich podkreślił, że telewizja publiczna nie może opowiadać o polskiej historii z "jakąś obsesją", która jest jedynie historycznym zmyśleniem autorów filmu.
Zaapelował, aby Rada Nadzorcza TVP wyciągnęła wnioski i konsekwencje wobec odpowiedzialnych za to, że w publicznej telewizji dochodzi do prezentacji filmów, które daleko odbiegają od prezentowania prawdy o polskiej historii.
"W telewizji publicznej takie filmy nie mają prawa się ukazywać, gdyż powinna ona nieść misję czystą, prawdziwą i pełną niedomalowywanej historii. W związku z tym Rada Nadzorcza TVP powinna wyciągnąć konsekwencje wobec odpowiedzialnych za prezentowanie materiałów tak nierzetelnych. KRRiT powinna zająć także tutaj stanowisko" - dodał polityk.
"Błędy, kłamstwa i półprawdy"
W liście do prezesa TVP politycy Sojuszu podkreślili, że film skonstruowany jest z góry założoną tezą, że Jaruzelski, a także formacja polityczna, w której funkcjonował, służyła głównie interesom Związku Radzieckiego, wbrew interesom Polaków i państwa polskiego. Jak zaznaczono, w celu udowodnienia tej tezy autorzy filmu wykorzystali fragmenty filmów z zasobów TVP opatrzonych komentarzami pracowników Instytutu Pamięci Narodowej, prawicowych publicystów oraz "nawróconych - czyli słusznych - funkcjonariuszy PZPR".
"W tak skonstruowanej formule roi się od półprawd, błędów, kłamstw i fałszywych interpretacji. W najmniejszy sposób autorzy filmu nie zadali sobie trudu, aby spojrzeć na przedstawiony przez nich okres w sposób szerszy, obejmujący uwarunkowania wewnętrzne i międzynarodowe" - czytamy w liście.
W ocenie SLD, film "Towarzysz generał" nie spełnia jakichkolwiek wymagań art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji, na podstawie którego telewizja publiczna ma obowiązek realizować misję publiczną, cechującą się "pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością".
W ocenie innego polityka SLD Tadeusza Iwińskiego, film o generale Jaruzelskim jest zgodny z koncepcją historyków IPN, przedstawia czarno-białą wizję polskiej historii.
"Wczoraj nie tylko potwierdziła się delikatna teza Marii Dąbrowskiej, że historia ma mało wspólnego z elegancją, ale przykro mi powiedzieć, że potwierdziła się stara teza Napoleona, że historia to ustalony zestaw kłamstw. To co było wczoraj, to jest ustalony zestaw kłamstw, w wersji propagowanej konsekwentnie przez IPN" - ocenił Iwiński.
Rzecznik TVP Stanisław Wojtera powiedział PAP, że spółka "nie komentuje" zarzutów SLD