Proces dotyczy szeroko opisywanej w 2009 r. sprawy Misiaka. Ten senator PO, który przewodniczył senackiej komisji gospodarki narodowej, pracował nad tzw. specustawą stoczniową i zgłaszał poprawki. Potem firma, której jest współwłaścicielem, Work Service uzyskała - w ramach tej ustawy - bez przetargu zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia osób zwalnianych ze Stoczni Szczecińskiej. Media i część polityków podkreślały konflikt interesów Misiaka jako biznesmena i senatora.
W marcu 2009 r. premier Donald Tusk zapowiedział, że zarekomenduje usunięcie Misiaka z partii i klubu PO. Misiak sam złożył rezygnację, przyjętą przez zarząd PO. Misiak oświadczył, że choć - w sensie prawnym i moralnym - nie ma sobie nic do zarzucenia, rezygnuje z członkostwa w PO dla dobra partii. Mówił, że nie miał wpływu na kształt specustawy stoczniowej, a jego poprawki dotyczyły tylko prawa unijnego i zostały odrzucone. Podkreślał, że kontrakt na szkolenia dostało konsorcjum z udziałem jego firmy. Późniejsze kontrole zlecone przez ministra skarbu i rzecznika dyscypliny partyjnej wykazały, że Misiak nie miał wpływu na ustawę i na proces wyboru kontrahenta w konkursie. Ministerstwo skarbu uznało, że postępowanie co do wyboru firmy mającej prowadzić szkolenia przeprowadzono zgodnie z prawem i bez uchybień. - Dla mnie to epilog sprawy. Od początku mówiłem prawdę - mówił wtedy Misiak.
Senator pozwał redaktora naczelnego i wydawcę "Rz" za - jego zdaniem - nierzetelne i nieprawdziwe opisywanie całej sprawy przez dziennik w serii artykułów. Żąda od nich przeprosin w "Rz", zamieszczenia sprostowania oraz wpłaty 100 tys. zł zadośćuczynienia na Fundację Polsat.
PAP, arb