Lider Sojuszu na potwierdzenie swoich tez o zgodności parytetów z konstytucją przywołał artykuły 32 i 33 ustawy zasadniczej, które mówią o równości wobec prawa, zakazie dyskryminacji oraz o tym, że kobieta i mężczyzna mają w Polsce równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. - Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń - cytował Napieralski. - Te artykuły dedykuję pani minister Radziszewskiej, dedykuję je całej PO i zaznaczam, jako szef klubu, że jesteśmy konsekwentni: nie kombinujemy, nie oszukujemy, jesteśmy konsekwentni w popieraniu parytetów, bo dla nas to jest bardzo ważne - dodał przewodniczący SLD.
Lewica zawsze za parytetami
Napieralski zapewnił, że posłowie Lewicy popierają obywatelski projekt ustawy o parytetach. - Wielokrotnie mówiliśmy, że demokracja bez kobiet to nie jest demokracja, że udział kobiet w parlamencie jest dzisiaj wymogiem koniecznym, aby stanowione prawo było jak najlepsze - podkreślił szef Sojuszu. Napieralski obiecał, że będzie dążył do tego, by w tegorocznych wyborach samorządowych, parytety obowiązywały na listach SLD.
Radziszewskiej dziękujemy
Szef Sojuszu ocenił również, że Radziszewska nie radzi sobie z pełnieniem swego urzędu. - Pani minister mówi, że parytety to mydlenie oczu, że to jest sprawa śmieszna, niepotrzebna. Osoba, która ma dzisiaj stanąć w obronie kobiet, która powinna walczyć z dyskryminacją, staje po stronie przeciwników. Niepojęta sprawa, niezrozumiała" - uważa lider SLD.
PAP, arb