Zdaniem eurodeputowanego PiS Marka Migalskiego pomysł PO, by przyznać czynne prawo wyborcze 16-latkom doprowadzi do... obniżenia frekwencji wyborczej. Migalski nie pozostawia na pomyśle Platformy suchej nitki. - Jak wytłumaczyć, że 16-latek nie może rozstrzygnąć o swoim życiu, ale będzie mógł decydować o życiu Rzeczpospolitej i jej obywateli? Chyba nie jest rozsądnym, by przyszłość naszego kraju leżała w rękach licealistów - pisze na swoim blogu
"Dlaczego obniżenie progu doprowadziłoby, zdaniem Migalskiego, do obniżenia frekwencji wyborczej? "To proste – najniższa frekwencja charakteryzuje grupę wiekową 18-24 oraz osoby starsze, powyżej 70 lat. Tak to już jest, i to nie tylko w Polsce, że młodzi są najmniej zainteresowani polityką. Dlatego dopuszczenie do wyborów grupy 16-latków i 17-latków, wśród których osób interesujących się polityką jest jeszcze mniej, niż w grupie 18–24 lata, doprowadziłoby do obniżenia frekwencji wyborcze" - argumentuje Migalski zwracając uwagę, że chociaż w liczbach bezwzględnych liczba głosujących by się zwiększyła, to już jeśli chodzi o procent posiadających prawa wyborcze, którzy skorzystaliby ze swojego uprawnienia byłby znacznie niższy. "Zazwyczaj frekwencja wyborcza w grupie najmłodszych uprawnionych jest o połowę niższa, niż średnia (np. gdy ogólna frekwencja wynosi 50%, to w grupie 18-24 lata sięga około 25%). To powód, dla którego obniżenie progu wyborczego do 16 lat wpłynie na obniżenie frekwencji wyborczej. Proste?" - kończy swój wpis Migalski.
arb