"Żałuję, że szantażowałem Piesiewicza. Znałem gorszych dewiantów"

"Żałuję, że szantażowałem Piesiewicza. Znałem gorszych dewiantów"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Piesiewicz (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Jan W., który szantażował Krzysztofa Piesiewicza i w zamian za przekazanie mu kompromitujących nagrań, na których widać jak senator przebrany w sukienkę zażywa heroinę wyłudził od Piesiewicza 550 tysięcy złotych żałuje tego co zrobił. - Chcę oddać senatorowi pieniądze - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" i "Polsat News".
Biznesmen Jan W., był jedną z trzech osób, które na przełomie sierpnia i września 2008 r. zaplanowały nagranie intymnego spotkania senatora Krzysztofa Piesiewicza. Spotkanie z dwoma kobietami zostało nagrane, a w zamian za materiały szantażyści otrzymali od senatora ponad pół miliona złotych. Udział Jana W. wyniósł 120 tysięcy złotych. Mężczyzna tłumaczy, że potrzebował pieniędzy by spłacić wynoszący prawie 100 tys. zł debet bankowy. - Co mam wam powiedzieć, że żałuję tego co zrobiłem? - pyta. – Tak, żałuję, i to bardzo, że zostałem wciągnięty w to całe bagno. Chcę jednak zwrócić pieniądze senatorowi, całe 120 tysięcy złotych, które od niego wziąłem za te płyty. Pan Piesiewicz to naprawdę wspaniały człowiek, może z nutą jakiś dewiacji, ale znałem dużo gorszych dewiantów - podkreśla.


Informacje potwierdza prokurator Józef Gacek z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, który prowadził śledztwa dotyczące senatora. - Przekazałem pełnomocnikom Krzysztofa Piesiewicza, że Jan W. chce zwrócić politykowi 120 tys. zł, które zarobił na sprzedaży mu nagrań – mówi. Zaznacza, że nie otrzymał jeszcze żadnej odpowiedzi.

"Rzeczpospolita", arb