Według Olechowskiego, debata była bardzo pobieżna. Jak dodał nie przedyskutowano w niej niezwykle ważnych zagadnień związanych z gospodarką, służbą zdrowia, czy trudnościami młodych ludzi dotyczących np. zatrudnieniem. - Wynikało z tej prezentacji, że urząd prezydenta to żyrandole i podróże zagraniczne - ocenił popierany przez SD i Partię Kobiet kandydat na prezydenta. Na polityku wrażenie zrobiła ostrożność zarówno Komorowskiego, jak i Sikorskiego w kwestii wydatków na obronność. Obaj kandydaci opowiedzieli się za zachowaniem przepisów, które przewidują przeznaczanie na obronność 1,95 proc. PKB. - Uderzyła mnie myśl, że jest to casting na brata bliźniaka premiera - mówił Olechowski. Według niego, całe przedsięwzięcie w postaci prawyborów było "niewątpliwie udanym zabiegiem PR-owym", które skoncentrowało uwagę na Platformie.
Olechowski odniósł się także do spekulacji, jakoby SLD miała poprzeć jego kandydaturę w nadchodzących wyborach. Odnosząc się do opinii byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o możliwości zawarcia przez Olechowskiego porozumienia ze Szmajdzińskim, Józef Oleksy ocenił w niedzielę, że jeśli celem byłoby wprowadzenie kandydata do drugiej tury wyborów i odzyskanie przez SLD wyborców, którzy przeszli do PO lub w ogóle odeszli od lewicy, to nie może to być kandydat "czysto SLD-owski". Na pytanie, czy "ta osoba może mieć nazwisko Andrzeja Olechowskiego" Oleksy odpowiedział, że "mogłaby mieć". Olechowski powiedział, że żadnych rozmów w tej sprawie z Sojuszem nie było i nie ma. - To, że jeden kandydat jest lepszy od wielu wie każde dziecko, ale żeby uzyskać jasność spojrzenia trzeba się pozbyć zaściankowości w myśleniu - podkreślił. Zwrócił uwagę, że jeśli SLD chciałby przełamać monopol prawicowych partii politycznych to powinien opowiedzieć się za jednym kandydatem. Natomiast - jak mówił - jeśli działania SLD są obliczone na promocję to postawienie na jedną osobę nie wchodzi w rachubę. - Dzisiaj wydaje mi się, że chodzi o promocję Sojuszu - dodał.
PAP, arb