Mszy św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przewodniczył metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Przy urnie z prochami zmarłego asystę honorową pełnili żołnierze Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.
- Polityka nie musi dzielić - może łączyć pod warunkiem, że uprawiają ją ludzie tacy jak Jurek Szmajdziński, ludzie pełni umiaru, pełni współodpowiedzialności za całość spraw Polski. Ludzie, którzy mają życzliwość wobec innego człowieka - mówił podczas wtorkowych uroczystości marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który pełni obowiązki prezydenta.
Wspominał, że on i Jerzy Szmajdziński wywodzili się z różnych tradycji politycznych, różnych systemów, jednak przez 20 lat szli "równolegle przez polską politykę". "Szliśmy równolegle bardzo podobną drogą: obaj byliśmy posłami, sekretarzami generalnymi, obaj przewodniczącymi komisji, marszałkami, ministrami obrony narodowej i wiceprzewodniczącymi. Pewnie, gdyby ta droga trwała jeszcze dłużej, obaj byśmy kandydowali podczas następnych wyborów" - mówił Komorowski.
Podkreślił, że ich wspólna droga przez 20 lat to "już nie dwie ścieżki - jedna po lewej stronie, druga po prawej". "Dzisiaj widać, że to wszystko razem to jedna, wspólna polska droga, przez te 20 lat Polski niepodległej (...) Wiele razy te nasze ścieżki się spotykały, wiele razy się z Tobą przecinałem, wiele razy tworzyłem właśnie naszą drogę (...) Chciałem Ci Jurku za to bardzo podziękować. Chciałem bardzo podziękować za to, co dotąd spotykało nas razem" - powiedział marszałek Sejmu.
Jerzego Szmajdzińskiego wspomina we Wprost Leszek Miller
Abp Głódź mówił z kolei, że Szmajdziński reprezentował spokojny nurt lewicy. W SLD, w którym był wiceprzewodniczącym - przypomniał metropolita - "brał osobisty i czynny udział we wszystkich procesach i inicjatywach, które miały zmienić lewicę w nowoczesną, europejską partię".
"Skupiony na problemach społecznych, nie jątrzył i nie ranił. Nie był agresywnym ideologiem, starającym się przebudować świat na siłę, w myśl własnych projektów, nie pytając czy ci, których to dotyczy, takiego kierunku przemian sobie życzą" - mówił abp Głódź.
W jego ocenie, lewicowość w wydaniu Szmajdzińskiego "nie stawała się synonimem agresywnego ateizmu i antyklerykalnej neurozy". "Był na to człowiekiem zbyt inteligentnym i pozbawionym ideologicznego zacietrzewienia" - dodał. I - jak zaznaczył gdański metropolita - "był politykiem, który chciał, mimo ideowych różnic, budować harmonię społeczną w imię wartości nadrzędnych, dobra wspólnego, dobra Polski i jej rozwoju".
Abp Głódź wspominał też czasy, kiedy pełnił funkcję biskupa polowego Wojska Polskiego. "(Szmajdziński) miał w sobie sumienie obywatelskie - takiego go zapamiętałem, takiego go poznawałem, kiedy zbliżyło nas wojsko. Jak wiadomo pełnił służbę ministra obrony narodowej, a ja - biskupa polowego. Kiedy rozstawałem się z wojskiem, pięć lat temu, jemu meldowałem - świętej pamięci ministrowi Jerzemu Szmajdzińskiemu: +panie ministrze biskup polowy melduje zakończenie służby w Wojsku Polskim+. I przyznam, że głos uwiądł mi w gardle. I to było jakby pierwsze rozstanie, a on nigdy nie ukrywał swojej sympatii do wojska" - wspominał arcybiskup.
Bronisław Komorowski odznaczył pośmiertnie Szmajdzińskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Obok najbliższej rodziny Szmajdzińskiego - jego żony Małgorzaty i dzieci, w mszy uczestniczyli także minister obrony Bogdan Klich, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska, były prezydent Aleksander Kwaśniewski z żoną Jolantą, wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, b. premier Tadeusz Mazowiecki, gen. Marek Dukaczewski, gen. Wojciech Jaruzelski.
Przybyli też liczni politycy lewicy: szef SLD Grzegorz Napieralski, wiceszefowie Sojuszu: Katarzyna Piekarska i Longin Pastusiak, b. premierzy: Leszek Miller i Józef Oleksy, europosłowie SLD: Wojciech Olejniczak, Marek Siwiec, Bogusław Liberadzki, a także europoseł PSL Jarosław Kalinowski.
Po mszy świętej urna z prochami Jerzego Szmajdzińskiego została przewieziona na Cmentarz Wilanowski.
Urodzony w 1952 roku Szmajdziński zasiadał w ławach poselskich nieprzerwanie od 1989 roku. Po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta w 1995 roku, objął po nim przewodnictwo klubu parlamentarnego SLD. Po przekształceniu SLD w partię, na pierwszym kongresie w grudniu 1999 r., został wybrany na wiceszefa Sojuszu. Od początku kariery poselskiej Szmajdziński uchodził w Sojuszu za specjalistę od spraw wojskowości. Był ministrem obrony narodowej w rządzie Leszka Millera w 2001 roku, a następnie w gabinecie Marka Belki (do 2005 roku). Miał być kandydatem SLD na prezydenta w nadchodzących wyborach.
PAP, mmGaleria:Pogrzeb Jerzego Szmajdzińskiego