Podczas krótkiego briefingu Napieralski powiedział dziennikarzom, że podjął decyzję o starcie w zbliżających się wyborach prezydenckich głównie dla swoich dwóch córek i "wszystkich osób, które mają małe dzieci i spoglądają w przyszłość".
"Po tragedii smoleńskiej potrzeba zmiany. Ludzie to pokazali, będąc właśnie w tym miejscu w Warszawie, zapalając znicze, kładąc kwiaty. Pokazali, że chcą innej Polski - nowoczesnej, ale sprawiedliwej i niekłócącej się. Taką Polskę będziemy chcieli budować" - powiedział.
Pytany o główne założenia swojej ewentualnej prezydentury Napieralski powiedział, że przede wszystkim chciałby, aby zakończył się okres polityki kłótni. "Nie spieraliśmy się o sprawy, tylko miedzy sobą, a jest naprawdę wiele do zrobienia w polu edukacji i służby zdrowia. Te dwie kwestie nie mają żadnej barwy politycznej" - dodał.
O zbliżającej się kampanii prezydenckiej Napieralski powiedział, że obawia się, że może być ona brutalna, przede wszystkim dlatego, że będzie krótka. "Obawiam się, że jednak politycy nie wytrzymają, że jednak znajdą się znowu teczki i haki. Ja będę robił wszystko, żeby tego nie było, żeby ta kampania była całkowicie inna" - podkreślił.
Kierownik biura multimedialnego SLD Łukasz Naczas powiedział, że w sobotę partia rozpoczęła ogólnopolską kampanię zbierania podpisów poparcia kandydatury Napieralskiego. Poinformował też, że SLD udało się już zebrać wymagany do zarejestrowania komitetu wyborczego tysiąc podpisów.PAP, mm