Ministerstwo Obrony Narodowej miało świadomość, że generałowie lecący do Katynia z prezydentem, udadzą się tam na pokładzie jednego samolotu - przekonuje Jacek Sasin, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta. MON zaprzecza - zdaniem jego przedstawicieli Bogdan Klich wiedział, że dowódcy wybierają się do Katynia, ale nie miał informacji na temat tego jakim środkiem transportu się tam udadzą.
Jacek Sasin dowodzi, że Kancelaria Prezydenta wysłała listy osób z podziałem na samoloty do podległego ministerstwu dowództwa sił powietrznych i do 36. pułku. Te instytucje musiały wiedzieć, że dziennikarze lecą jakiem, a cała delegacja w tym wszyscy dowódcy - tupolewem - argumentuje szef prezydenckiej Kancelarii. - Samo zaproszenie w skład delegacji oznaczało, że te osoby na pewno będą towarzyszyć prezydentowi również podczas lotu. Tak było zawsze - podkreśla Sasin. MON nie zaprzecza, że o zaproszeniu dla generałów wiedział.
- Albo mamy do czynienia z tym, że pan minister wiedział, a teraz po prostu nie chce się przyznać i zrzuca winę na innych, a najłatwiej zrzucić ją na tych, którzy nie żyją - na organizatorów tego wyjazdu. Albo też rzeczywiście nie wiedział, ale wtedy powstaje pytanie, czy w ogóle wie, co dzieje się w podległym mu resorcie - ocenia Sasin.
- Albo mamy do czynienia z tym, że pan minister wiedział, a teraz po prostu nie chce się przyznać i zrzuca winę na innych, a najłatwiej zrzucić ją na tych, którzy nie żyją - na organizatorów tego wyjazdu. Albo też rzeczywiście nie wiedział, ale wtedy powstaje pytanie, czy w ogóle wie, co dzieje się w podległym mu resorcie - ocenia Sasin.
Dlaczego jednak prezydent sam nie rozdzielił delegacji? Sasin tłumaczy, że Kancelaria dysponowała tylko jednym Tu-154M. Aby wysłać do Katynia np. wojskową CASĘ niezbędna byłaby zgoda ministra obrony narodowej. - Z punku widzenia Kancelarii Prezydenta ważne było, by delegacja wraz z panem prezydentem udała się do Katynia. Było normą, że delegacja przemieszczała się tym samym samolotem, co prezydent. Tak było i tym razem i dopóki nie wydarzyła się tragedia nie oprotestowywał takiego sposoby myślenia i nikt też nie zwracał uwagi, że to jest postępowanie niewłaściwe - włącznie z ministrem obrony. A teraz łatwo być mądrym po szkodzie - wyjaśnia Sasin.
RMF FM, arb