- Przy typowaniu załogi do wykonania zadania bierze się pod uwagę trzy rzeczy: minimum dla samolotu, warunki minimalne dla pilota i minimalne warunki dla lotniska. Feralnego dnia tupolew mógł być pilotowany w najbardziej niekorzystnych warunkach przez mjr Protasiuka, gdy lotnisko było wyposażone w dwie radiolatarnie bądź system PAR przy widoczności 1500-1800 metrów i podstawie chmur 100-120 - powiedział ppłk Kupracz. Jak zaznaczył, prognoza pogody przed wylotem pokazywała, że są zachowane warunki do realizacji zadania. Dodał, że lotnisko w Smoleńsku nie jest objęte międzynarodowym system zbierania - co godzinę - depesz z lotniskowych biur meteorologicznych. W takich sytuacjach dane meteo muszą być przesyłane co trzy godziny z innych ośrodków. W przypadku Smoleńska dane o pogodzie o godz. 8 zostały wprowadzone przez stację meteorologiczną oddaloną od lotniska o ok. 10 km.
Dotychczas nie ujawniono, jakie dane meteorologiczne przekazali załodze kontrolerzy zbliżania na lotnisku ponad pół godziny później, już przy podchodzeniu do lądowania. - Spekulowanie na ten temat do czasu uzyskania potwierdzonych informacji jest bezcelowe - uważa ppłk Kupracz. Pytany o wypowiedź prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który kilka dni temu informował, że warunki atmosferyczne sprowadzały się do widzialności w zakresie około 300-400 metrów odparł, iż "trzeba poczekać na ostateczny protokół z prac komisji lub dochodzenia prokuratorskiego".
Samolot Tu-154 wiozący delegację na rocznicę zbrodni katyńskiej rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem przy próbie lądowania. W katastrofie zginęło 96 osób - wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, parlamentarzyści, najwyżsi dowódcy wojska, duchowni i przedstawiciele rodzin polskich obywateli pomordowanych przed 70 laty w Katyniu.PAP, arb