Platforma ma jednak, jego zdaniem, więcej grzechów na sumieniu. "Ze strony polityków PO padły słowa hańbiące i ohydne. Szczególnie dotyczy to zarzutu wobec Jarosława Kaczyńskiego, ze uprawia nekrofilię. Ale atakowano także Martę Kaczyńską - posłanka Katarasińska dziwiła się jej, że chce "biegać po ulicach ze sztandarem", marszałek Niesiołowski nazywał jej zachowanie "mało sympatycznym" i "koniunkturalnym". Poseł PO zarzucał też PiS-owi "żerowanie" na śmierci ludzi. Kazimierz Kutz porównywał żałobę po Lechu Kaczyńskim do wizyty w mauzoleum Lenina lub Mao. Miał tez pretensje do Eli Jakubiak za to, że ubrana jest na czarno. Grzegorz Schetyna określał uchwałę PiS o przejęcie śledztwa przez Polskę jako "cyniczną grę", a Sławomir Nowak zarzucał nam, że "gramy" tragedią. Andrzej Halicki określił przesłanie Kaczyńskiego jako "wielki fałsz", a nieodżałowany Niesiołowski jako "niebywały cynizm" - wylicza grzechy PO Migalski.
Według Migalskiego dziennikarze nie reagują na tę sytuację właściwie. "Co mamy w zamian? Stwierdzenia, że obie strony są sobie warte, bo co prawda politycy PiS nie plują i nie obrażają, ale robi to ich zaplecze intelektualne i publicystyczne. Ale co to jest za argument?! To my mamy wyliczać te obrzydliwości, które padają na łamach "GW" czy w Toku? Mamy przypisywać Platformie wszystkie chamskie ataki na Lecha Kaczyńskiego i na PiS, które były tam umieszczane? Mamy podliczyć wszystkie głupoty i wulgarności prezentowane tam przez publicystów i celebrytów? Niech to pozostanie rywalizacja i walka między dziennikarzami i intelektualistami. Nic nam do tego, ale publicyści mają psi obowiązek oceniać i opisywać walkę polityków, a w tej walce stroną wyraźnie faulującą, stosującą brutalny język, opluwającą swoich przeciwników jest Platforma Obywatelska. Nie szukajcie fałszywej równowagi między PiS, a PO, bo jej nie ma. Łamie zasady i reguły, deprawuje język debaty publicznej po 10 kwietnia tylko jedna strona" - kończy swój wpis Migalski.arb