Nie ma potrzeby wprowadzania stanu klęski żywiołowej - przekonuje rzecznik rządu Paweł Graś. Graś dodaje, że jak na razie żaden z wojewodów nie wnioskował do rządu o wprowadzenie takiego stanu. Gdyby rząd zdecydował się na taki krok wybory prezydenckie opóźniłyby się o co najmniej 3 miesiące.
- Wygląda na to, że jeśli chodzi o południe Polski, to opady się zmniejszają - podkreśla Graś. - Jeśli chodzi o południe Polski, to trzeba patrzeć optymistycznie. Ten stan wody zaczyna powoli opadać. Jeśli nie będzie jakichś nadzwyczajnych sytuacji - czy to w południowej części naszego kraju, czy to u naszych sąsiadów na Słowacji i w Czechach - to powinniśmy mieć do czynienia z powolnym opadaniem wody. Woda w Krakowie już około 10 cm już się w tej chwili obniżyła - podkreśla rzecznik.
RMF FM, arb
Graś podkreśla, że w odróżnieniu od 1997 roku, gdy głównym problemem była sytuacja na Odrze, obecnie głównym zagrożeniem jest Wisła. - Musimy bardzo uważnie przyglądać temu, co dzieje się na Wiśle w okolicach Tarnobrzega, Sandomierza, Połańca, Zawichostu. Tam spodziewamy się tej fali kulminacyjnej i tam będzie się koncertować uwaga strażaków i wszystkich służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie przeciwpowodziowe - podkreśla Graś.
Pytany o ewentualne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej Graś podkreśla, że dziś takiej konieczności nie ma. - Stan klęski żywiołowej ogłasza się w sytuacjach, kiedy jakiś szczebel władzy - czy to gminnej, czy powiatowej - absolutnie sobie z sytuacją nie radzi, sytuacja go przerasta. Wtedy wojewoda przejmuje obowiązki takiego, czy innego organu samorządowego - mówi Graś. - Żaden z wojewodów nie wnioskuje o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Są konsekwentnie przerzucane i przemieszczane siły i środki. Zwłaszcza straży pożarnej, bo to na nich - na strażakach - ciąży ten ciężar walki z powodzią i zabezpieczaniem. W tej chwili trwa przerzucanie właśnie rejon Sandomierza, Tarnobrzega i Zawichostu sił straży pożarnej z centralnej i północnej Polski - dodaje.RMF FM, arb