- Musimy się liczyć z bardzo dramatycznymi skutkami powodzi - powiedział premier Donald Tusk. - Straty mogą przekroczyć 2 mld euro, mogą być nawet większe - mówił. W nocy ze środy na czwartek rządowy zespół zarządzania kryzysowego przygotowywał działania na wypadek konieczności ochrony Wrocławia przed powodzią. Rozmawiał też o zabezpieczeniach dla Warszawy i sposobach pomocy dla poszkodowanych w powodzi.
Podczas briefingu prasowego, który odbył się po północy, po zakończeniu posiedzenia zespołu, premier powiedział, że trwa walka o hutę w Sandomierzu; uwaga służb koncentruje się także m.in. na sytuacji wokół elektrowni w Kozienicach. Zdaniem Tuska wydaje się, że lepsza jest już sytuacja elektrowni w Połańcu.
Premier podkreślał, że "musimy się liczyć z bardzo dramatycznymi skutkami" powodzi. Jak mówił, wysokość wody na Wiśle w wielu miejscach jest największa od blisko 160 lat, dlatego zespół rozmawiał jak zapobiec "nieszczęściu na wielką skalę" wzdłuż biegu Wisły i jak chronić m.in. Warszawę przed powodzią czy potrzebą częściowej ewakuacji.
Idzie długa fala
"Wydaje się, że fala, która biegnie szybciej niż można było się spodziewać, jest wyższa niż kiedykolwiek i zapowiada się na tzw. falę długą (...), to bardzo naraża wały na przemakanie i zniszczenie" - mówił Tusk.
Dlatego, jak dodał, prezydent Warszawy i wojewoda mazowiecki będą w czwartek zastanawiać się nad tym, które odcinki wałów trzeba zabezpieczyć.
"Nie przewidujemy, by gdziekolwiek fala przelała się ponad wałem, ale na pewno będzie dochodziło do miejscowych przecieków czy przełamań i tam trzeba będzie najszybciej reagować" - mówił premier.
Tusk ocenił iż fakt, że w wielu miejscach udało się ochronić ludność od podtopień i zalań wynika także z tego, że od czasu powodzi w 1997 roku wiele zrobiono jeśli chodzi o wyszkolenie służb i infrastrukturę. "Wszystkie poprzednie rządy, łącznie z moim, wkładały rzeczywiście dużo wysiłku, aby skutki powodzi były jak najmniejsze" - powiedział.
Dodał, że sytuacja na Odrze jest także ciężka. "Musimy dzisiaj szczególnie zadbać o bezpieczeństwo Wrocławia" - zaznaczył.
Premier ocenił, że stan energetyki "nie jest dramatyczny". "Połaniec jest najprawdopodobniej uratowany (...), koncentrujemy swoją uwagę w tej chwili na elektrowni w Kozienicach" - mówił.
Wprowadzenie stanu klęski nic nie da
Premier podkreślał, że rząd ma świadomość, iż mamy do czynienia ze stanem klęski żywiołowej, ale - jak mówił - inną kwestia jest formalne wprowadzenie takiego stanu. Zaznaczył, że pytał służby, strażaków, czy wprowadzenie stanu klęski żywiołowej pomogłoby im prowadzić akcję ratowniczą i w odpowiedzi słyszał, że nie.
"Jedyny aspekt, który rozważaliśmy, to że można przymusowo ludzi ewakuować wtedy, kiedy jest stan klęski, jako stan prawny. Ale w praktyce to jest dla strażaków niewykonalne; paradoks polega na tym, że ewakuacja na siłę może być trudniejsza niż ewakuacja przez perswazję" - mówił Tusk.
Formalne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej pociągnęłoby za sobą konieczność przełożenia wyborów prezydenckich, wyznaczonych na 20 czerwca.
"Mam wrażenie, że dziennikarze i niektórzy politycy są podekscytowani możliwością wprowadzenia stanu klęski żywiołowej tylko dlatego, że to przesunie na dość daleką przyszłość wybory prezydenckie" - powiedział Tusk.
Dodał, że po to, by dać satysfakcję osobom, które szukają "takich przygód politycznych" nie będzie ogłaszał stanu klęski żywiołowej.
Pakiet pomocowy
Premier zapowiedział, że od czwartku ruszą prace nad rozwiązaniami, które umożliwią szybkie udzielanie poszkodowanym pomocy. "Będziemy także jutro przygotowani z tak zwanym pakietem minimumpomocowym (...). Będziemy chcieli pomóc każdemu bez wyjątku, tak, aby nikt bez pomocy nie został" - dodał.
"Doświadczenie ostatnich lat nauczyło nas, że pomoc może być nawet trochę mniejsza, byleby była szybka" - mówił premier. Przygotowaniem pakietu pomocowego mają zająć się m.in.: minister w Kancelarii Premiera Michał Boni oraz wiceminister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak.
Dodał, że w czwartek rozpocznie prace zespół, który będzie koordynował zgłoszenia ludzi, organizacji pozarządowych, instytucji charytatywnych. "Powoli rośnie fala społecznej energii i coraz więcej ludzi zgłasza się z gotowością pomocy" - powiedział.
Straty mogą przekroczyć 2 mld euro
Premier poinformował, że po oszacowaniu szkód Polska złoży wniosek o pomoc w ramach unijnego Funduszu Solidarności. "Ona wchodzi w rachubę kiedy straty przekroczą 2 mld euro, obawiamy się, że te straty mogą być takie a nawet większe" - mówił.
Premier ocenił, że na północ od Warszawy "Polska wydaje się dość bezpieczna".
Tusk dodał, że wieczorem w czwartek ponownie zbierze się rządowy zespół zarządzania kryzysowego.
W posiedzeniu zespołu, który skończył obrady w nocy ze środy na czwartek, oprócz premiera, uczestniczyli też m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, szef MON Bogdan Klich, minister zdrowia Ewa Kopacz, minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller, Komendant Główny Straży Pożarnej Wiesław Leśniakiewicz, Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Wojtyła, Komendant Główny Straży Granicznej Leszek Elas, Komendat Główny Policji Andrzej Matejuk, szef BBN Stanisław Koziej, ministrowie z kancelarii premiera Jacek Cichocki i Michał Boni.
PAP, im
Premier podkreślał, że "musimy się liczyć z bardzo dramatycznymi skutkami" powodzi. Jak mówił, wysokość wody na Wiśle w wielu miejscach jest największa od blisko 160 lat, dlatego zespół rozmawiał jak zapobiec "nieszczęściu na wielką skalę" wzdłuż biegu Wisły i jak chronić m.in. Warszawę przed powodzią czy potrzebą częściowej ewakuacji.
Idzie długa fala
"Wydaje się, że fala, która biegnie szybciej niż można było się spodziewać, jest wyższa niż kiedykolwiek i zapowiada się na tzw. falę długą (...), to bardzo naraża wały na przemakanie i zniszczenie" - mówił Tusk.
Dlatego, jak dodał, prezydent Warszawy i wojewoda mazowiecki będą w czwartek zastanawiać się nad tym, które odcinki wałów trzeba zabezpieczyć.
"Nie przewidujemy, by gdziekolwiek fala przelała się ponad wałem, ale na pewno będzie dochodziło do miejscowych przecieków czy przełamań i tam trzeba będzie najszybciej reagować" - mówił premier.
Tusk ocenił iż fakt, że w wielu miejscach udało się ochronić ludność od podtopień i zalań wynika także z tego, że od czasu powodzi w 1997 roku wiele zrobiono jeśli chodzi o wyszkolenie służb i infrastrukturę. "Wszystkie poprzednie rządy, łącznie z moim, wkładały rzeczywiście dużo wysiłku, aby skutki powodzi były jak najmniejsze" - powiedział.
Dodał, że sytuacja na Odrze jest także ciężka. "Musimy dzisiaj szczególnie zadbać o bezpieczeństwo Wrocławia" - zaznaczył.
Premier ocenił, że stan energetyki "nie jest dramatyczny". "Połaniec jest najprawdopodobniej uratowany (...), koncentrujemy swoją uwagę w tej chwili na elektrowni w Kozienicach" - mówił.
Wprowadzenie stanu klęski nic nie da
Premier podkreślał, że rząd ma świadomość, iż mamy do czynienia ze stanem klęski żywiołowej, ale - jak mówił - inną kwestia jest formalne wprowadzenie takiego stanu. Zaznaczył, że pytał służby, strażaków, czy wprowadzenie stanu klęski żywiołowej pomogłoby im prowadzić akcję ratowniczą i w odpowiedzi słyszał, że nie.
"Jedyny aspekt, który rozważaliśmy, to że można przymusowo ludzi ewakuować wtedy, kiedy jest stan klęski, jako stan prawny. Ale w praktyce to jest dla strażaków niewykonalne; paradoks polega na tym, że ewakuacja na siłę może być trudniejsza niż ewakuacja przez perswazję" - mówił Tusk.
Formalne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej pociągnęłoby za sobą konieczność przełożenia wyborów prezydenckich, wyznaczonych na 20 czerwca.
"Mam wrażenie, że dziennikarze i niektórzy politycy są podekscytowani możliwością wprowadzenia stanu klęski żywiołowej tylko dlatego, że to przesunie na dość daleką przyszłość wybory prezydenckie" - powiedział Tusk.
Dodał, że po to, by dać satysfakcję osobom, które szukają "takich przygód politycznych" nie będzie ogłaszał stanu klęski żywiołowej.
Pakiet pomocowy
Premier zapowiedział, że od czwartku ruszą prace nad rozwiązaniami, które umożliwią szybkie udzielanie poszkodowanym pomocy. "Będziemy także jutro przygotowani z tak zwanym pakietem minimumpomocowym (...). Będziemy chcieli pomóc każdemu bez wyjątku, tak, aby nikt bez pomocy nie został" - dodał.
"Doświadczenie ostatnich lat nauczyło nas, że pomoc może być nawet trochę mniejsza, byleby była szybka" - mówił premier. Przygotowaniem pakietu pomocowego mają zająć się m.in.: minister w Kancelarii Premiera Michał Boni oraz wiceminister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak.
Dodał, że w czwartek rozpocznie prace zespół, który będzie koordynował zgłoszenia ludzi, organizacji pozarządowych, instytucji charytatywnych. "Powoli rośnie fala społecznej energii i coraz więcej ludzi zgłasza się z gotowością pomocy" - powiedział.
Straty mogą przekroczyć 2 mld euro
Premier poinformował, że po oszacowaniu szkód Polska złoży wniosek o pomoc w ramach unijnego Funduszu Solidarności. "Ona wchodzi w rachubę kiedy straty przekroczą 2 mld euro, obawiamy się, że te straty mogą być takie a nawet większe" - mówił.
Premier ocenił, że na północ od Warszawy "Polska wydaje się dość bezpieczna".
Tusk dodał, że wieczorem w czwartek ponownie zbierze się rządowy zespół zarządzania kryzysowego.
W posiedzeniu zespołu, który skończył obrady w nocy ze środy na czwartek, oprócz premiera, uczestniczyli też m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, szef MON Bogdan Klich, minister zdrowia Ewa Kopacz, minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller, Komendant Główny Straży Pożarnej Wiesław Leśniakiewicz, Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Wojtyła, Komendant Główny Straży Granicznej Leszek Elas, Komendat Główny Policji Andrzej Matejuk, szef BBN Stanisław Koziej, ministrowie z kancelarii premiera Jacek Cichocki i Michał Boni.
PAP, im