W tunelu pod torami kolejowymi, gdzie zginął 36-latek zapłonęły znicze, wiele osób składało kwiaty. Tuż przed rozpoczęciem manifestacji przyjaciele Maxwella podkreślali, "że był porządnym człowiekiem, nie kryminalistą". Podkreślali, że w Polsce mieszkał legalnie, ponieważ siedem lat temu zginął jego brat i władze przydzieliły jego rodzinie kilka wiz. Do tragedii doszło w ubiegłą niedzielę podczas rutynowej kontroli przeprowadzanej przez policjantów na bazarze. Jak mówił rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, ze wstępnych relacji funkcjonariuszy wynika, że w momencie, gdy podeszli do grupy czarnoskórych mężczyzn, jeden z nich zaczął uciekać.
W pogoń za nim ruszył policjant. W tunelu pod torami przewrócił go na ziemię i próbował założyć mu kajdanki. Wtedy - według policjanta - jego i jego kolegę, który biegł za nim, zaatakowała grupa mężczyzn. Pomiędzy policjantem a ściganym mężczyzną miało też dojść do szamotaniny. Z relacji jego kolegów wynikało, że próbowano mu wyrwać broń, wtedy padł strzał. Nigeryjczyk został postrzelony w udo. Sokołowski mówił, że policjant próbował udzielać rannemu pomocy. Obrzucony został jednak kamieniami, cegłami i rurami. Podobnie jak pięciu innych policjantów został ranny. Sytuację udało się opanować dopiero po przyjeździe dodatkowych sił prewencji, 36-latka nie udało się jednak uratować.
W tej sprawie zatrzymane zostały 32 osoby. 25 przedstawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy, a jednemu - zarzut stawiania czynnego oporu policjantom. Wśród osób z zarzutami najwięcej jest obywateli Nigerii, ale są też mężczyźni legitymujący się polskimi dowodami osobistymi oraz osoby z paszportami Indii i Kamerunu. Prokuratura prowadzi też postępowanie ws. ewentualnego przekroczenia przez policję uprawnień, skutkującego nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Sprawę wyjaśniają też Biura Kontroli Komendy Głównej Policji i KSP.
PAP, arb