"Chociaż mamy klęskę żywiołową, nie ma potrzeby wprowadzania takich parawojskowych rządów w tej chwili" - zaznaczył. Szef rządu zwrócił też uwagę, że ogłoszenie takiego stanu wiązałoby się z koniecznością przełożenia wyborów prezydenckich.
Jak zauważył, gotowość do ewakuacji jest obecnie znacznie większa niż to miało miejsce przy pierwszej fali powodziowej. "Ludzie na tych terenach w dużo większym stopniu rozumieją stan zagrożenia. Także wszystkie służby szybciej działają, chociaż mamy do czynienia ze zmęczeniem materiału ludzkiego" - powiedział.
Premier przyznał jednak, że obecna sytuacja jest bardzo trudna. "Mamy poważne problemy. Woda przybiera szybciej niż się spodziewaliśmy". Dotyczy to zwłaszcza okolic Sandomierza. Poinformował, że woda podeszła do samej krawędzi opaski wałowej, która miała ochronić prawobrzeżny Sandomierz, Tarnobrzeg od strony Sandomierza oraz miejscową hutę szkła.
"Jeśli ta opaska nie wytrzyma, to jeszcze nie dotyczy bezpośrednio huty. Natomiast jej przerwanie może spowodować, że szybkiemu podmywaniu będzie ulegać prowizoryczna tama, która jest zabezpieczeniem huty przed Wisłą. To może oznaczać dla huty poważny problem" - powiedział Tusk pytany o los sandomierskiego zakładu.
"Niewykluczone, że trzeba będzie tam (w Sandomierzu - przyp. PAP) skoncentrować jeszcze większe siły i być może pracować całą noc, bo sytuacja jest graniczna" - zapowiedział premier.
Dodał, że sytuacja w innych województwach jest wyraźnie lepsza, chociaż na Podkarpaciu osuwiska zasypują drogi. "Podejmiemy decyzje wspólnie z rządem Słowacji w sprawie objazdów, ponieważ m.in. droga, która prowadzi do Rzeszowa ze Słowacji jest zablokowana" - powiedział.
Tusk poinformował, że prognozy pogody wskazują na możliwość ulewnych deszczy na południu kraju także w przyszłym tygodniu. "Nikt z ekspertów nie odnotował w historii tak mokrej drugiej połowy maja i początku czerwca" - podkreślił.pap, em