Rozmawiając z prowadzącym spotkanie Krzysztofem Materną Anna Komorowska powiedziała m.in., że nie myśli o macierzyństwie jako poświęceniu. - Na pewno wiąże się ono z wieloma wyrzeczeniami ale, jak myślę o tym gdzie są dzieci - najmłodsze dziecko ma 21 lat, więc już nie są takie małe - przede wszystkim myślę, ile te dzieci mnie wzbogaciły, ile mi dało obcowanie z nimi, bycie z nimi - zaznaczyła. - Na pewno mam satysfakcję z tego, jakie one teraz są i poczucie, że jakiś mój udział w tym też jest - dodała Komorowska. - Nie traktowałam tego nigdy jako zawód - zaznaczyła, dodając, że raczej pewnym rodzajem zawodu - "menedżerską robotą" - jest zarządzanie domem. Odnosząc się do przytoczonych przez Maternę koncepcji, by za wychowanie dzieci naliczana była pensja, Komorowska odpowiedziała pytaniem, jak oceniać czy dziecko jest dobrze wychowywane. - To bardzo trudna buchalteria, ja się jej nie podejmuję - zastrzegła, dodając, że trudno powiedzieć, czy taka buchalteria jest potrzebna. - Na pewno, jeśli kobieta rezygnuje z pracy zawodowej i spędza swój czas pracując - tu użyję pańskiego słowa - w domu, to myślę, że niejednej rodzinie by w budżecie domowym pomogło, gdyby takie wsparcie ze strony państwa było - oceniła.
Pytana przez Maternę czy w przyszłości może wpływać na pewne decyzje swego męża - kandydata PO na prezydenta, marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego - Komorowska odparła, że "ma tak mało czasu na rozmowy z mężem, że na razie rozmawia z nim o innych sprawach". Choć prowadzący sugerował, że jej wsparcie w kwestii finansowania kultury czy nowej ustawy medialnej byłoby potrzebne, oceniła, że "trzeba wiedzieć, jakie kto ma kompetencje". - Przede wszystkim każdy z nas ma prawo wybrać właściwe osoby do właściwych funkcji. Jeżeli pan mówi o ustawach, to trzeba by wybrać dobry Sejm - wskazała Komorowska.
PAP, arb