Napieralski podczas rozmowy z dziennikarzami w Sejmie ocenił, że kampania była dynamiczna, a jednocześnie "najtrudniejsza chyba w całej historii Polski". - Po tragedii smoleńskiej, która przyspieszyła tę kampanię, była ona bardzo krótka, wymuszona tak naprawdę - powiedział.
- Wielokrotnie zmieniały się - że tak powiem - wiatry polityczne. Ale dla mnie ona była bardzo pozytywna, bardzo wiele się nauczyłem - zaznaczył. Za najtrudniejszy moment kampanii wyborczej, kandydat SLD uznał decyzję b. lewicowego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który we wtorek poparł kandydata PO, marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego.
Kampania - jak mówił - była dla niego okresem "przyspieszonych studiów w ciągu trzech miesięcy, i do tego kilka fakultetów". W opinii Napieralskiego, pokazała, że polityka może być inna, bardzo blisko ludzi i nie musi był agresywna. - Nie musimy się spotykać na salach sądowych - mówił.
Jak dodał, jest bardzo zaskoczony sondażami, według których może liczyć na ok. 10-12 proc. głosów. - Jestem bardzo zaskoczony, za co chciałem wszystkim serdecznie podziękować, bo zaczynaliśmy w bardzo trudnym momencie, straciliśmy kandydata i dawano nam 3 proc., dawano mi 3 proc. SLD i ja nie mieliśmy odgrywać żadnej roli, okazało się, że jesteśmy trzecią siłą polityczną - powiedział lider SLD.
- Zawsze walczę do końca. A gdyby historia potoczyła się trochę inaczej - bo też to jest możliwe przecież w polskiej polityce, to i tak nie zwolnimy tempa, bo obiecałem wyborcom, że najważniejsza jest rozmowa, najważniejszy jest dialog - mówi Napieralski. Zapowiada też, że gdyby walkę w wyborach zakończył na I turze, spyta wyborców, "co zrobić w drugiej turze".
Pytany był także o jeden z sondaży, według którego 87 proc. jego zwolenników w drugiej turze chce głosować na Komorowskiego. - Wielu socjologów mówi, że jednak wyborca, który oddaje głos na swojego kandydata czeka na jego tak naprawdę sygnał - skomentował szef SLD.PP / PAP