Na sukces trzeba zapracować

Na sukces trzeba zapracować

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mam nadzieję, że Bronisław Komorowski będzie ostatnim prezydentem wybranym w wyborach powszechnych. Ostatnie trzy lata pokazały, jak dewastujący przy obecnym systemie rządów w Polsce może być dla polityki posiadający silną legitymację wyborczą ośrodek prezydencki, zwłaszcza kiedy wciela się w rolę opozycji. Liczę, że projekt zmian w konstytucji w tym zakresie stanie się jednym z głównych punktów programowych Platformy Obywatelskiej.
Komorowski nie musiał zostać prezydentem. Gdyby kampania trwała tydzień, dwa tygodnie dłużej, to poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego przekroczyłoby 50 procent. Gdyby nie ośmieszające Kaczyńskiego i jego sztab odwołanie do Edwarda Gierka i zaangażowanie się w ostatnim tygodniu premiera Donalda Tuska w kampanię kandydata PO - to szef PiS mógłby dziś odbierać gratulacje.

Teraz po wyborach nadchodzi czas nowych wyzwań. Wyzwań nie dla Bronisława Komorowskiego, ale dla Donalda Tuska i dla rządu. Platforma Obywatelska nie otrzymała 500 dni monopolu władzy, jak to głosi opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość, ale prawie półtora roku szansy na pokazanie, że jest formacją gotową do reform. Ten czas należy wykorzystać na reformę finansów publicznych, z położeniem nacisku na system emerytalny i ubezpieczeniowy (nie tylko chodzi o KRUS, nie tylko o służby mundurowe), reformę ochrony zdrowia i szkolnictwa, zrobienie porządku z mediami publicznymi, uporządkowanie relacji w polityce zagranicznej, przygotowanie wyjścia polskiego kontyngentu z Afganistanu. Donald Tusk stoi przed ogromnym zadaniem - może wybrać drogę reform, grożącą porażką, albo przyjąć metodę trwania i zarządzania państwem, co może (ale nie musi) zapewnić mu kolejny sukces wyborczy jesienią 2011 roku. Jedno jest pewne – od dziś nie będzie można zaniechań tłumaczyć wetem prezydenckim.

Bronisław Komorowski wezwał w swoim wystąpieniu tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników do jedności, w imię ideałów solidarnościowych. To wezwanie było skierowane głównie w stronę Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego. Odpowiedzią było wystąpienie Kaczyńskiego, który wezwał do mobilizacji przed wyborami samorządowymi. I do rozliczenia sprawy smoleńskiej. Ten ostatni element będzie zapewne osią polityki Prawa i Sprawiedliwości na najbliższe kilkanaście miesięcy.

Chętnie przywoływany jest pogląd, że wynik wyborczy udowodnił podział Polski na dwa wrogie obozy. Ma być to podział na Polskę solidarną i liberalną, tą odrzuconą i tą wygraną. Jest to jednak fałszywy podział, tak jak fałszywe były założenie projektu IV RP, w wydaniu Jarosława Kaczyńskiego. Podział ten stworzył zresztą sam Jarosław Kaczyński, ponieważ podziały i konflikt to główne paliwo jego polityki.

Podział społeczeństwa jest faktem, jego homogeniczność jest tylko iluzją, ale ten podział kształtuje się zupełnie inaczej. To podział według czynników demograficznych i modernizacyjnych. Jeżeli przyjrzymy się strukturze głosujących na Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego, to zobaczymy, że na tego pierwszego głos oddali ludzie młodsi, lepiej wykształceni i bogatsi, a co za tym idzie -  z większą inicjatywą i potencjałem intelektualnym. To w nich należy inwestować i ich wspierać, nie zaniedbując wszelkich metod i możliwości wyrównywania szans dla drugiej grupy. Musimy jednak pamiętać, że wyrównywanie szans nie może odbywać się kosztem rozwoju całego społeczeństwa.