Urządzenia lotniska w Smoleńsku działały 10 kwietnia prawidłowo, ale są przestarzałe i nieprecyzyjne. Przy złej pogodzie piloci muszą tam polegać wyłącznie na sobie, pisze "Gazeta Wyborcza".
Dziennik poznał wyniki tzw. oblotu lotniska w Smoleńsku. To standardowa procedura po każdym wypadku.
Wszystkie urządzenia, m.in. radar i dwie radiolatarnie, działały bez zarzutu, powiedział gazecie uczestnik prac Międzynarodowego Komitetu Lotniczego znający raport z oblotu. - Ale nie ma tam radaru precyzyjnego podejścia pokazującego dokładnie, jak zniża się samolot. Wtedy podejściem kieruje kontroler. Smoleńsk ma tylko radar ogólnego naprowadzania, który pokazuje lot samolotu z dokładnością do 200 m. W dodatku przez ostatnie 1,5 km od pasa praktycznie nie widać maszyny na radarze i załoga musi polegać wyłącznie na przyrządach pokładowych.
PAP, im
Wszystkie urządzenia, m.in. radar i dwie radiolatarnie, działały bez zarzutu, powiedział gazecie uczestnik prac Międzynarodowego Komitetu Lotniczego znający raport z oblotu. - Ale nie ma tam radaru precyzyjnego podejścia pokazującego dokładnie, jak zniża się samolot. Wtedy podejściem kieruje kontroler. Smoleńsk ma tylko radar ogólnego naprowadzania, który pokazuje lot samolotu z dokładnością do 200 m. W dodatku przez ostatnie 1,5 km od pasa praktycznie nie widać maszyny na radarze i załoga musi polegać wyłącznie na przyrządach pokładowych.
PAP, im