Schetyna mówił, że jest "przyzwyczajony do powodzi" - dobrze pamięta tę z 1997 roku we Wrocławiu. Dodał, że jako minister spraw wewnętrznych i administracji, razem z wiceministrem Tomaszem Siemoniakiem byli poddawani "trudnym powodziowym sprawdzianom w różnych miejscach".
"Ale skala tej powodzi sprzed dwóch miesięcy jest ogromna. Dlatego chciałem tu przyjechać jako marszałek Sejmu, żeby zobaczyć, wesprzeć i powiedzieć, że państwo nie może zapomnieć o tej ofiarnej obronie. Szczególnie tu w Połańcu, ale też we wszystkich miastach i miejscach" - powiedział marszałek. Zwrócił uwagę na skuteczne działania ratowników przy obronie przed zalaniem elektrowni w Połańcu i Huty Szkła w Sandomierzu.
Schetyna podkreślał, że po powodzi trzeba mieć pomysły, co dalej. "Nie żeby powodzie się nie powtórzyły, bo one zawsze będą przychodzić, tylko żebyśmy zrobili wszystko, żeby skutki tych powodzi, katastrof były dla ludzi jak najmniejsze" - mówił marszałek.
"Na początek trzeba dać pieniądze tym, którzy stracili majątek, dobytek, a potem, także systemowe pieniądze na infrastrukturę - na wały, na zbiorniki retencyjne, na programy strategiczne takie jak program Górnej Wisły" - powiedział Schetyna. Zauważył, że na działania systemowe potrzebne są miliardy. "Ale bez tych miliardów, które przez lata będziemy wpompowywać, nigdy nie będzie można powiedzieć, że jesteśmy bezpieczni" - podkreślił.
Przed południem marszałek rozmawiał w Połańcu z dyrekcją elektrowni - zakład dzięki zaangażowaniu strażaków i pracowników firmy udało się uchronić przed wodą. Dodatkowym zabezpieczeniem był żelbetonowy mur, zbudowany przy wale po powodzi w 1997 roku.
W komendzie powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Staszowie Schetyna spotkał się z miejscowymi samorządowcami oraz ze strażakami, którym podziękował za udział w akcji powodziowej. Zapoznał się także ze szczegółami prowadzonych podczas powodzi działań ratunkowych.
Po południu, podczas konferencji prasowej w Kielcach marszałek mówił, że jest pod wrażeniem poświęcenia mieszkańców województwa świętokrzyskiego w czasie powodzi oraz "dobrej, solidarnej współpracy" między administracją rządową i samorządową a służbami.
"Tu wszyscy zrobili wszystko, żeby tę sytuację ratować, żeby dobytek, zdrowie, życie mieszkańców ratować i to się udało. To jest symbol, symbol dla całej Polski, że nawet taki straszny żywioł może zostać przy solidarnej współpracy odparty" - podkreślił.
Schetyna pytany o pozew przeciw państwu - za zaniedbanie zabezpieczeń powodziowych - którego złożenie zapowiedziała m.in. część mieszkańców Sandomierza, powiedział, że to "święte prawo każdego mieszkańca i obywatela, który czuje się pokrzywdzony tą sytuacją". Według marszałka, to nie kwestia wałów tylko skali powodzi, wody i rozległości kataklizmu doświadczyła "tak boleśnie" mieszańców.
"To nie jest tak, że ten rząd, rząd Donalda Tuska jest winny temu, że była powódź. Bo jest kwestia tego, co mamy wspólnie zrobić, żeby zaległości wieloletnie - mówię to z pełną odpowiedzialnością - na wiele lat rozpisać i je zniwelować. Co trzeba zrobić żeby zainwestować wspólnie w infrastrukturę antypowodziową, () żeby napisać dobrą prognozę, przedstawić dobrą wizję" - powiedział Schetyna. Dodał, że dobrej diagnozie mają służyć przygotowywane po powodzi m.in. przez wojewodów raporty.
Marszałek wyraził też nadzieję, że akcja wypłacania powodzianom wielomilionowych zapomóg, uruchomionych od razu po katastrofie przez ministra finansów i przekazanych wojewodom i samorządom, stanie się "dobrym obyczajem, na trwale wpisanym w naszą rzeczywistość".
Obecny na konferencji wiceminister spraw wewnętrznych Siemoniak zapowiedział, że do końca lipca MSWiA przedstawi premierowi sprawozdanie na temat strat powodziowych. Dodał, że straty przekroczą próg 10 mld zł, upoważniający do otrzymania pomocy przez Polskę z Europejskiego Funduszu Solidarności.PAP, im