ABW podsłuchiwało prałata Jankowskiego

ABW podsłuchiwało prałata Jankowskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot.: Forum 
Niedawno zmarłego ks. prałata Henryka Jankowskiego podsłuchiwało ABW. Od października 2007 r. był on na celowniku Agencji w związku z tzw. "aferą przeciekową".
- W sprawie sygnowanej V Ds. 324/07 Prokuratury Okręgowej w Warszawie znajdują się stenogramy z podsłuchów operacyjnych dziewięciu osób, w tym księdza Henryka Jankowskiego - potwierdza Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Wśród rozmówców ks. Jankowskiego byli prawnicy, historycy, dziennikarze, biznesmeni, osoby pełniące funkcje publiczne. - Podejrzewam, że wielu podsłuchiwanych pewnie nie ma do tej pory nawet o tym pojęcia - twierdzi były szef MSWiA Janusz Kaczmarek, który jako "stron postępowania" miał dostęp do akt - Nagrywano rozmowy o zdrowiu, dzieciach, także rozmowy intymne - dodaje.

Po odtajnieniu rozmów przez ABW w sierpniu 2007 r. dostęp do mogło mieć bardzo wiele osób - zaczynając od sekretarek prokuratorów, a na członkach sejmowej komisji śledczej kończąc. Część podsłuchanych rozmów, m.in. małżeństwa Kaczmarków i jednego z założycieli Prawa i Sprawiedliwości wiceprezesa Prokomu Wiesława Walendziaka, wyciekła już do gazet. Według naszych rozmówców kolejne przecieki mogą być kwestią czasu. - Do stenogramów mieli dostęp prokuratorzy, sąd oraz osoby, których te stenogramy dotyczą - jeśli wnosiły o zapoznanie się z ich treścią - twierdzi Monika Lewandowska.

Według prokuratury, stenogramy będą nadal przechowywane ze względów formalnych. Podsłuchy stały się materiałem procesowym, powinny więc trafić do sądu, który podjąłby decyzję o ich zniszczeniu. Sprawę jednak umorzono.

- Nie można zastosować przepisu art. 238 k.p.k przewidującego zniszczenie po zakończeniu kontroli utrwalonych zapisów, ponieważ podstawą prawną zarządzenia podsłuchów nie były przepisy kodeksu postępowania karnego - wyjaśnia Lewandowska. Ksiądz prałat Jankowski przed śmiercią także dowiedział się o podsłuchach. - Mógłbym dać rozgrzeszenie tym osobom - miał powiedzieć ciężko chory kapelan Solidarności.

Polska The Times / PP