Telenowela hazardowa

Telenowela hazardowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wydawało się, że w natłoku różnych politycznych atrakcji (kampania wyborcza, wojna o krzyż, popisy Palikota, Brudzińskiego i im podobnych), pies z kulawą nogą nie zainteresuje się już sejmową komisją hazardową. Jednak jej największe gwiazdy: Beata Kempa i Mirosław Sekuła nie pozwolili o sobie zapomnieć.
Nieliczni fani hazardowych śledczych mogą odetchnąć z ulgą. Przedstawienie nadal trwa. Najpierw przewodniczący Sekuła wyskoczył, jak filip z konopi, z własnym raportem, z którego oczywiście wynika, że ci z Platformy są cacy, a ci  z PiS są be. Drobnych nieprawidłowości dopatrzył się jednie w zachowaniu Zbigniewa Chlebowskiego. Ale z drugiej strony czego więcej można było się spodziewać?

Sekuła od początku nie wyglądał na takiego, któremu zależy na wyjaśnieniu czegokolwiek. Jedynym jego celem jest walka o fotel prezydenta Zabrza i zrobi wszystko, żeby partia wstawiła go wyborach. Jak mu władze Platformy każą napisać, że z Sobiesiakiem kontaktował się kot Jarosława Kaczyńskiego, to on to posłusznie wykona. Szkoda, że swoją działalnością niszczy, wypracowywane przez lata, dobre imię.


Wypociny byłego prezesa NIK do szewskiej pasji doprowadziły Beatę Kempę. Zmęczona ciągłym użeraniem z Sekułą postanowiła poprosić go o urlop. Dalej było jak w telenoweli. Awantury, krzyki i walenie pięścią w stół ze strony przewodniczącego (tak przynajmniej twierdzi Kempa) i płacz posłanki PiS. Swoją drogą, oglądając obrady tej komisji, rzeczywiście można tylko zapłakać.