Pytany o sytuację, gdy w jednostce nie będzie żadnej stołówki - ani wojskowej, ani prowadzonej przez cywilnego najemcę, Klich odpowiedział, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby był zapewniony catering zewnętrzny - odpłatny bądź nieodpłatny w zależności od przysługujących żołnierzom uprawnień. Liczba osób uprawnionych do bezpłatnych posiłków ma zmniejszyć się z niedawnych 70 tys. do 20 tys. W grupie tej znajdują się m.in. żołnierze pełniący dyżury bojowe i szkolący się na poligonach oraz w ośrodkach garnizonowych w wymiarze przekraczającym osiem godzin dziennie, a także personel latający, skoczkowie spadochronowi, nurkowie i załogi okrętów. - Jest kilkanaście kategorii, którym powinny przysługiwać bezpłatne posiłki, znacznej większości żołnierzy - nie - uważa szef MON.
Klich tłumaczy, że minęły już czasy, gdy żołnierz przychodził do koszar i był obsługiwany pod względem kwaterunkowym i aprowizacyjnym. - Wojsko coraz bardziej staje się pracodawcą, a żołnierz coraz bardziej pracownikiem. Nie ma powodów, by korzystał z bezpłatnego wyżywienia. Większość instytucji na całym świecie nie ma własnych stołówek, a jeśli są, to płaci się w nich za posiłki - dodał. MON w ramach planowanych zmian chce także zmodyfikować system magazynowania żywności w ramach tzw. zapasów wojennych. - Nie ma potrzeby, by był to ten sam asortyment i ta sama ilość produktów, którymi wojsko dysponowało do tej pory - ocenia Klich.
Koszty utrzymania systemu żywienia mają zmniejszyć się mniej więcej o 247 mln zł. Wynika to m.in. z faktu ograniczenia zatrudnienia w stołówkach - personelu wojskowego z 1800 do 1000 osób, zaś cywilnego - z 1300 do 700.PAP, arb