Czarne chmury zawisły nad Polskim Stronnictwem Ludowym. Najpierw blamaż Waldemara Pawlaka w wyborach prezydenckich, potem ostre napięcia wewnątrz partii. Na domiar złego ostatni sondaż SMG/KRC dla „Faktów” TVN pokazuje, że w wyborach parlamentarnych PSL może liczyć na nieco ponad 2 proc. głosów. Opowieści o tradycyjnym niedoszacowaniu ludowców tym razem nie przykryją dramatycznej sytuacji tego ugrupowania.
Na prezydenckiej kompromitacji Pawlaka (inaczej nie da się nazwać uzyskanego wyniku 1,75 proc. i miejsca za Januszem Korwin-Mikkem) swoją pieczeń próbuje upiec Janusz Piechociński, który, w przeciwieństwie do szefa ludowców, do dziennikarzy lgnie jak pszczoła do miodu i bardzo chętnie korzysta z okazji. By wbić szpilę prezesa. Inna sprawa, że jego argumenty brzmią sensownie.
Partię ludowców na pewno trzeba unowocześnić i w treści, i w formie. Po pierwsze, powinna bardziej otworzyć się na środowiska miejskie, bo na scenie politycznej nie ma już miejsca dla stronnictw typowo chłopskich. Ta tendencja, od dawna widoczna w innych europejskich krajach, powoli dociera i do nas. Oferty, lepsze lub gorsze, dla wiejskiego elektoratu ma obecnie każde liczące się ugrupowanie. PSL, swego czasu, próbował powalczyć o głosy przedsiębiorców, ale ostatnio chyba o nich zapomniał. Po drugie, ludowcy muszą wyraźniej wyartykułować swoje poglądy, bo w wielu sprawach po prostu nie znamy ich stanowiska. Ciągłe mówienie o spokoju, racjonalności i kompromisie to za mało, by się określić politycznie i światopoglądowo. Po trzecie wreszcie, jeśli partia ma przetrwać, pora zmienić prezesa. Pawlak wydaje się kompletnie wypalony i pozbawiony jakiegokolwiek zapału do walki. A to bardzo źle wróży zarówno na czas kampanii samorządowej, jak i przyszłorocznej, parlamentarnej.
Czy Piechociński byłby lepszy? Na pewno energiczniejszy. A to już coś.
Partię ludowców na pewno trzeba unowocześnić i w treści, i w formie. Po pierwsze, powinna bardziej otworzyć się na środowiska miejskie, bo na scenie politycznej nie ma już miejsca dla stronnictw typowo chłopskich. Ta tendencja, od dawna widoczna w innych europejskich krajach, powoli dociera i do nas. Oferty, lepsze lub gorsze, dla wiejskiego elektoratu ma obecnie każde liczące się ugrupowanie. PSL, swego czasu, próbował powalczyć o głosy przedsiębiorców, ale ostatnio chyba o nich zapomniał. Po drugie, ludowcy muszą wyraźniej wyartykułować swoje poglądy, bo w wielu sprawach po prostu nie znamy ich stanowiska. Ciągłe mówienie o spokoju, racjonalności i kompromisie to za mało, by się określić politycznie i światopoglądowo. Po trzecie wreszcie, jeśli partia ma przetrwać, pora zmienić prezesa. Pawlak wydaje się kompletnie wypalony i pozbawiony jakiegokolwiek zapału do walki. A to bardzo źle wróży zarówno na czas kampanii samorządowej, jak i przyszłorocznej, parlamentarnej.
Czy Piechociński byłby lepszy? Na pewno energiczniejszy. A to już coś.