Były premier dodał, że ze sprawą nieprawidłowości w handlu węglem na Śląsku zetknął się po raz pierwszy w połowie lat 90. "O sprawie nadużyć w sferze handlu węglem usłyszałem w połowie lat 90. od mojego śp. brata, który był wówczas szefem NIK" - powiedział Kaczyński. Dodał jednak, że była to wtedy ogólna wiedza - że coś złego się dzieje w tej dziedzinie, ale wiedza ta "nie była skonkretyzowana".
Kaczyński: nie było specjalnych narad ws. Blidy
"Nie było sprawy Blidy, jako przedmiotu jakichś oddzielnych działań" - powiedział prezes PiS i były premier. Dodał, że nazwisko byłej posłanki SLD nie należało wtedy do najbardziej znanych.
Kaczyński powiedział, że Blidę znał jego brat Lech, jeszcze z czasów, gdy stał na czele NIK. "Wiem od osób spoza tej partii, także od mojego świętej pamięci brata, że była osobą łatwą w kontakcie, sympatyczną. Ja jej osobiście nie znałem" - mówił.
Relacjonując narady z ministrami i szefami służb powiedział, że odbywały się one nieregularnie i dotyczyły np. przestępczości związanej z narkotykami. Na pytanie o merytoryczny cel narad odpowiedział, że miały służyć koordynacji działań służb i ministerstw. Dodał, że odniósł wrażenie, iż służby odpowiedzialne za walkę z przestępczością i bezpieczeństwo państwa działają na zasadzie - "proszę mi wybaczyć to określenie - każdy sobie rzepkę skrobie".
"Nic mi nie wiadomo na temat nacisków"
O ewentualne naciski pytał Wojciech Szarama (PiS). "U źródeł powstania tej komisji leży teza o rzekomych naciskach wywieranych przez osoby związane ze sprawowaniem władzy publicznej w Polsce na prokuratorów i funkcjonariuszy prowadzących postępowanie, które zakończyło się projektem postawienia zarzutów Blidzie" - mówił poseł PiS. Kaczyński zaprzeczył istnieniu nacisków, dodał, że nie wydawał nigdy poleceń prokuratorom, bo nie miał do tego uprawnień.
Pytania posłów dotyczą narad najważniejszych osób w państwie w czasie, gdy premierem był Kaczyński, m.in. narady w kancelarii premiera, która dotyczyła m.in. dochodzenia ws. afery węglowej. "Uczestnicy narad generalnie mieli swobodę doboru tematów, choć nie wykluczam, że w jakichś momentach mogłem ingerować, jeśli uznałem, że sprawa ma charakter drugo- lub trzeciorzędny" - powiedział Kaczyński.
Były premier powiedział o postępowaniu węglowym, że "sprawa postępowała" i "w pewnym momencie, po dwóch czy trzech miesiącach od narady, doszło do tak zwanej realizacji".
Marek Wójcik (PO) pytał, jaką część narady, na której poruszono temat sprawy węglowej, poświęcono tej kwestii. "Nie potrafię powiedzieć, na pewno nie była to sprawa nieważna, ale była jedną z kilku ważnych" - odpowiedział Kaczyński. Dodał, że nazwisko Blidy padło na tej naradzie, ale "jako jedno z wielu". Oprócz tego nazwiska, jak dodał, padły też inne nazwiska polityków - zarówno lewicowych, jak i prawicowych. Świadek odmówił jednak wymienienia tych nazwisk, wskazując na ochronę dóbr osobistych.
Kaczyński zaznaczył też, że nie otrzymał "do ręki" żadnych materiałów lub zeznań ze sprawy węglowej.
"Prosiłem, by nie używać kajdanek"
"Prosiłem, żeby w stosunku do kobiet nie stosować tego wyprowadzenia w kajdankach, uważałem to za bezzasadne" - powiedział były premier zeznający jako świadek przed sejmowa komisją badająca okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy.
Dodał, że jego sugestia, "była związana z jednym niedobrym doświadczeniem" - sposobem zatrzymania Emila Wąsacza. Były premier powiedział, że liczył, iż prośba zostanie przekazana funkcjonariuszom dokonującym przeszukania i zatrzymania. Podkreślał, że nic nie wiedział, by był plan aresztowania Blidy, znany mu był tylko zamiar zatrzymania.
Według Kaczyńskiego narada w kancelarii premiera dotyczyła dużej operacji - "obejmującej 20-30-40 osób", w tym Barbary Blidy. "Była osobą znaną, należała do damskiej czołówki SLD" - powiedział Kaczyński. Powtórzył, że Blida była postacią znaną na Śląsku, lubianą w Sejmie, choć on osobiście jej nie znał.
PAP, im