Stołeczna policja zatrzymała mężczyznę, który w środę przyszedł pod Pałac Prezydencki z granatem i groził przeciwnikom przeniesienia krzyża. Został przewieziony na komendę.
Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji, mężczyzna jest warszawiakiem, ma 60 lat. - Podszedł do grupy przeciwników przeniesienia krzyża, groził im i w pewnym momencie pokazał przedmiot przypominający granat. Wtedy wezwali policjantów - dodał. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy granat nie był atrapą. Jak wynika z wstępnych ustaleń, to rozbrojony F1 - granat obronny.
Policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny, znaleźli w nim m.in. cztery magazynki, elementy broni i wiatrówkę. Na komendę zgłosiło się też trzech świadków środowego incydentu. Świadkowie mieli relacjonować, że obawiali się o swoje życie. Mówili, że 60-latek podszedł do nich i, trzymając zawleczkę granatu, pytał "boicie się?".
Lekarze stwierdzili, że nie ma przeciwwskazań, by mężczyzna trafił do policyjnej izby zatrzymań i został do niej przewieziony. Już w czwartek zapadną decyzje, czy i jakie zarzuty zostaną mu przedstawione. Może odpowiadać m.in. za sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób. Grozi za to kara do 10 lat więzienia.To kolejny incydent pod Pałacem Prezydenckim. We wtorek postawiono zarzuty usiłowania uszkodzenia tablicy i zbezczeszczenia miejsca czci 71-latkowi, który we wtorek po południu rzucił w tablicę na Pałacu Prezydenckim słoikiem z nieczystościami.
PAP, ps