Wobec sporu o krzyż przed Pałacem Prezydenckim lewica krzyczy jednym głosem: Krzyż a kysz! Jednocześnie po cichu na tym samym krzyżu próbuje zbić polityczny kapitał i zdobyć kilka sondażowych punktów. Może się jednak przeliczyć.
W wywiadzie dla dziennika „Polska The Times" Jarosław Gowin stwierdził, że SLD swoją pozycje polityczną próbuje zbudować, podnosząc falę nastrojów antyklerykalnych. "Tak PiS, jak SLD to najłatwiejsza opozycja z możliwych, bo koncentrująca się na sprawach symbolicznych, a nie realnych problemach" - podsumowuje Gowin. Lider małopolskiej PO najwyraźniej nie zauważył, że dziś nie liczy się polityka dla reform, ale polityka dla polityki.
Lewica gra kartą antyklerykalną, bo lepszej karty nie ma. Dobra passa lewicy skończyła się na rządzie prof. Marka Belki. Potem nastała era PO-PiS-u i ich politycznych przystawek. Era to najbardziej adekwatne słowo, bo potrzeba chyba całej ery, by doczekać się gruntownych reform naszego kraju w wykonaniu polityków prawicy.
Dzisiejsza lewica pozbawiona jest politycznego i partyjnego impetu. Koalicyjny komitet wyborczy LiD (Lewica i Demokraci) zdobył w 2007 roku 13,15% poparcia. Od tamtej pory poparcie to wciąż się kurczy. Dziś na SLD – największą partię lewicową – głosowałoby od 7 do 9 % wyborców. SLD wciąż walczy ze spuścizną komunistyczną. Dawni liderzy – Leszek Miller, Krzysztof Janik, Józef Oleksy – to polityczni outsiderzy. Ich następcy drą koty i walczą o pozycję w partii. Olejniczak się wylaszcza, Napieralski zadaje z bliźniaczkami, Senyszyn… wiadomo. Strata w katastrofie smoleńskiej dwóch wybitnych posłanek była gwoździem do trumny. Pogłoski o wchłonięciu gwiazd SLD przez Platformę dobitnie oddają stan, w jakim znalazł się Sojusz.
O pozostałych partiach lewicy niewiele wiadomo. SDPL ciągnie weteran Marek Borowski, Demokraci aktywizują się wyłącznie w okresie wyborów, a i tak mało kto zna ich lidera (a jest nim – co nieczęste – kobieta: Brygida Kuźniak). Unia Pracy to dinozaur. Zieloni myleni są z Greenpeace.
Politolodzy są zgodni, że z tego grona odrodzić się ma szanse jedynie SLD, a jego niemalże 10 % to rezultat udanej kampanii prezydenckiej. "Teraz może zyskać, włączając się w dyskusję o przeniesieniu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego" - stwierdził dr Bartłomiej Biskup na łamach Rzeczpospolitej. Cóż, jeśli los SLD zależy od krzyża, to lewicę w Polsce mamy naprawdę kiepską.
Lewica gra kartą antyklerykalną, bo lepszej karty nie ma. Dobra passa lewicy skończyła się na rządzie prof. Marka Belki. Potem nastała era PO-PiS-u i ich politycznych przystawek. Era to najbardziej adekwatne słowo, bo potrzeba chyba całej ery, by doczekać się gruntownych reform naszego kraju w wykonaniu polityków prawicy.
Dzisiejsza lewica pozbawiona jest politycznego i partyjnego impetu. Koalicyjny komitet wyborczy LiD (Lewica i Demokraci) zdobył w 2007 roku 13,15% poparcia. Od tamtej pory poparcie to wciąż się kurczy. Dziś na SLD – największą partię lewicową – głosowałoby od 7 do 9 % wyborców. SLD wciąż walczy ze spuścizną komunistyczną. Dawni liderzy – Leszek Miller, Krzysztof Janik, Józef Oleksy – to polityczni outsiderzy. Ich następcy drą koty i walczą o pozycję w partii. Olejniczak się wylaszcza, Napieralski zadaje z bliźniaczkami, Senyszyn… wiadomo. Strata w katastrofie smoleńskiej dwóch wybitnych posłanek była gwoździem do trumny. Pogłoski o wchłonięciu gwiazd SLD przez Platformę dobitnie oddają stan, w jakim znalazł się Sojusz.
O pozostałych partiach lewicy niewiele wiadomo. SDPL ciągnie weteran Marek Borowski, Demokraci aktywizują się wyłącznie w okresie wyborów, a i tak mało kto zna ich lidera (a jest nim – co nieczęste – kobieta: Brygida Kuźniak). Unia Pracy to dinozaur. Zieloni myleni są z Greenpeace.
Politolodzy są zgodni, że z tego grona odrodzić się ma szanse jedynie SLD, a jego niemalże 10 % to rezultat udanej kampanii prezydenckiej. "Teraz może zyskać, włączając się w dyskusję o przeniesieniu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego" - stwierdził dr Bartłomiej Biskup na łamach Rzeczpospolitej. Cóż, jeśli los SLD zależy od krzyża, to lewicę w Polsce mamy naprawdę kiepską.