Zdaniem Kowala o ile forma krytyki Migalskiego jest zła, o tyle o samej treści tej krytyki można dyskutować, ale żeby to zrobić "trzeba przeczytać list do końca". - Pewnie komentatorzy z Wyborczej nie doczytali do końca, bo to dość długi ten list - zauważa z przekąsem Kowal. - Jest tam taki manifest przeciwko rządom Platformy de facto. I myślę, że dzisiaj w wiele głosów opinii publicznej on się komponuje – czy to z głosami ekonomistów, których słyszeliśmy sporo w ostatnich dniach, czy to z głosami zwykłych ludzi, których spotykamy na ulicy. Wszyscy mówią: coś jest nie tak, nie może być tak, że się podwyższa podatki, że nie ma jakby żadnej konkretnej perspektywy, że miało nie być kryzysu, okazuje się, że są kłopoty, że Polska nie dostaje ani jednego miejsca ambasadorskiego w europejskiej służbie zewnętrznej, a robi się wielkie halo z tego, że może dostanie jedno miejsce. Ludzie czują, że coś jest nie tak. To się wyraża dzisiaj właśnie w takich głosach opinii publicznej i w jakimś sensie do tego zbioru przyporządkowałbym też list Marka Migalskiego - tłumaczy eurodeputowany.
Kowal unika dyskusji na temat tych fragmentów listu Migalskiego w którym odnosi się on personalnie do Jarosława Kaczyńskiego. - Czy byłoby to w drużynie piłkarskiej, czy byłoby to w korporacji, czy w firmie, taki sposób zwracania się do szefa, przełożonego zawsze musi wzbudzić emocje. Myślę, że Marek Migalski jako znawca życia publicznego musiał to wkalkulować. Natomiast mi jest coraz trudniej też komentować ciągle czyjeś tezy - mówi Kowal podkreślając, że o wystąpieniu Migalskiego mówi się w mediach już od trzech dni. Dodaje, że sam nie będzie komunikował się z prezesem Kaczyńskim za pośrednictwem mediów."Polskie Radio", arb