Tam nawet papież nie ma pomnika
Gronkiewicz-Waltz przypomniała sprawę postawienia krzyża na pamiątkę wizyty w Warszawie papieża Jana Pawła II. - Procedura budowy krzyża była po 22 miesiącach, to informacja dla tych, którzy uważają, że potupią nogami i osiągną cel - powiedziała. Odnosząc się do apeli o ustawienie w miejscu krzyża pod Pałacem Prezydenckim pomnika, odwołała się do oceny stołecznego konserwatora zabytków, który stwierdził, że umiejscowienie w otoczeniu Pałacu Prezydenckiego nowego elementu - pomnika - "zaburzyłoby uporządkowany ład i wpłynęłoby negatywnie na jego zabytkowy charakter". - Ja nie zwykłam nie szanować opinii ekspertów, nie nawykłam też ekspertów naginać i łamać dla celów politycznych" - zadeklarowała prezydent.
Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła również, że ostatni pomnik na Krakowskim Przedmieściu został wzniesiony w latach 80. XX wieku. - Były nawet pomysły, aby na Krakowskim Przedmieściu był pomnik Jana Pawła II, ale na terenie przykościelnym w okolicy kościoła św. Anny znajduje się jedynie tablica - przypomniała.
"Zadecydują warszawiacy"
Zdaniem prezydent o powstawaniu pomników powinni decydować warszawiacy. - Nie może być tak, że jedna osoba z południa Polski będzie decydowała. Jeśli zostanę po raz kolejny wybrana prezydentem stolicy, obiecuję, że zwrócę się z pytaniem do warszawiaków o pomnik poświęcony ofiarom katastrofy, z tym, że z wyłączeniem Krakowskiego Przedmieścia - zapowiedziała Gronkiewicz-Waltz. Pytanie o pomnik byłoby zadane mieszkańcom miasta w ramach cyklicznego badania opinii publicznej "Barometr warszawski".
860 tys. zł na policję
Dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor poinformowała, że wydatki miasta związane z działaniem służb w rejonie pałacu i Krakowskiego Przedmieścia przekroczyły 3 mln zł. - Od 3 sierpnia (kiedy planowane było przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny) wydatki policji, która oddelegowała do zabezpieczania terenu w sumie 4200 policjantów i 560 pojazdów, sięgnęły 860 tys. zł - oświadczyła.
Kapitulacja przed fanatykami
Podczas debaty radny Lewicy Sebastian Wierzbicki oświadczył, że przeniesienie krzyża "zostało uniemożliwione przez grupę agresywnych fanatyków mieniących się obrońcami krzyża". - Trzeciego sierpnia polskie państwo skapitulowało przed terrorem mniejszości - dodał, apelując równocześnie do władz miasta, by naciskały na Kancelarię Prezydenta o zaprowadzenia porządku w tym miejscu.
Marek Makuch z PiS zaznaczał, że ofiary katastrofy smoleńskiej zasługują na upamiętnienie. - Tam zginęli honorowi obywatele miasta, osoby pełniące najwyższe urzędy państwowe - przypomniał. Makuch ocenił, że harcerze podpisali porozumienie o przeniesieniu krzyża "w nadziei, że takie upamiętnienie powstanie przed pałacem".
zew, PAP