Mistewicz ostrzega jednocześnie, że "mity niepilnowane popadają w zapomnienie". - Albo przejmowane są przez innych. Tak jest chociażby z mitem Dywizjonu 303. Bracia Czesi opowiadają od kilku już lat historię obrony Londynu w czasie II wojny światowej na swój sposób. Powstają filmy, książki, Brytyjczycy są przekonywani i z czasem ulegną, że zostali obronieni przez Czechów - zauważa. Jako przykład budowania nowych mitów Mistewicz podaje też aktywność Niemiec w ostatnich latach. - Niemcy próbują opowiadać fascynującą historię idącą pod prąd prawdzie historycznej. To niemieckie rodziny były bombardowane przez alianckie samoloty nadlatujące nad ranem nad niemieckie spokojne miasta, nie wiadomo właściwie dlaczego. A Niemcy walczyli z Hitlerem, na jeden dzień nawet opanowali Berlin - mówi Mistewicz odwołując się do filmu "Walkiria".
Mistewicz docenia też mitotwórcze umiejętności Rosjan. - To przecież w Rosji prezydent postanowił uczynić narracyjną osnowę z 1612 roku. Powstała epopeja o Wielkiej Rosji. To, że nie do końca zgodna z historią, nie jest tu najważniejsze - mówi. Innym przykładem tworzenia mitów jest, zdaniem Mistewicza, Francja. - Pierwszą decyzją francuskiego prezydenta po zaprzysiężeniu było zaś, aby w szkołach na początku każdego roku szkolnego odczytywać list 17-latka Guy Moqueta list do rodziców, przepojony miłością do Francji, napisany tuż przed rozstrzelaniem w 1941 r. przez Niemców. We Francji wielokulturowej, by nie powiedzieć wieloetnicznej, wszystkim młodym Francuzom zaserwowano jedną opowieść - zauważa.Zdaniem Mistewicza takie zachowania oznaczają "podporządkowanie historii, w tym historycznych faktów, ich interpretacji, politycznemu marketingowi". - Oznacza wybieranie, a często nawet tworzenia tych faktów, dzięki którym opowiemy historię tak, aby nam ona jak najlepiej służyła, rozchodząc się dalej - dodaje ekspert.
"Polska The Times", arb