Sztandar wyprowadzić!

Sztandar wyprowadzić!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pierwszy przywódca NSZZ "Solidarność" i ruchu społecznego kojarzonego ze związkiem Lech Wałęsa od dawna nawołuje, aby zakończyć działalność organizacji związkowej pod tą nazwą. Obrazowo mówi że należy "zwinąć sztandary". Wczorajsze wydarzenia w Gdyni pokazały, że te opinie są jak najbardziej uzasadnione, ponieważ historyczna "S" nie ma nic wspólnego z dzisiejszym związkiem. Ze starej organizacji pozostało tylko logo i nazwa.
Wielu komentatorów dziwiło się, dlaczego rząd Donalda Tuska nie nadał obchodom 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych wymiaru państwowego. Miałoby to podnieść ich rangę, być także wyraźnym sygnałem dla zagranicy, przypominającym, że upadek komunizmu nie zaczął się od upadku Muru Berlińskiego, ale od powołania polskiego ruchu obywatelskiego. Ale premier Donald Tusk doskonale zdawał sobie sprawę, że prawdziwe święto zostanie przykryte przez doraźne działania i spory polityczne, wynikające z ambicji Janusza Śniadka. Premier musiał się spodziewać, że święto tamtej, prawdziwej "Solidarności" zostanie zawłaszczone przez układ polityczny, składający się Prawa i Sprawiedliwości i obecnego związku. A ludzie "Solidarności", którzy tworzyli tamten ruch 30 lat temu, zostaną pozostawieni sami sobie.

Obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych, których głównym wydarzeniem miał być uroczysty zjazd NSZZ "Solidarność", pokazały, że dzisiejsza organizacja związkowa nie jest niczym innym, niż przybudówką Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiejszy związek  zademonstrował jednoznacznie, że jest lojalny i w pełni oddany tylko jednej sile politycznej. Z wartości, jakie reprezentował związek w roku 1980 nie zostało zupełnie nic. To, co zobaczyliśmy w przekazach medialnych, nie było żadnym świętem, lecz polityczną i propagandową akcją syndykalistycznego związku zawodowego, skierowaną przeciwko rządowi. Nałożyło się na to wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, który również nie przyjechał do Gdyni świętować, - on chciał załatwić swoje polityczne i osobiste interesy i porachunki. Dobrze, że resztki honoru „Solidarności" uratowała Henryka Krzywonos... Ona jako jedyna przeciwstawiła się chamstwu i pieniactwu, jakie panowało na sali. Jako jedyna potrafiła się przeciwstawić próbom manipulacji, jakich usiłował się dopuścić Jarosław Kaczyński, przedstawiając nieprawdziwy obraz wydarzeń w Stoczni Gdańskiej.

Historyczna "Solidarność" to nie tylko Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Henryka Krzywonos, Krzysztof Wyszkowski, Zbigniew Bujak, ale to przede wszystkim setki tysięcy bezimiennych działaczy, robotników i inteligentów. To oni stanowili wartość tego ruchu. I to oni są prawdziwymi udziałowcami "S". Nie są nimi natomiast politycy, a już na pewno nie związek zawodowy, działający obecnie pod historyczną nazwą.

Wciąż jednak pojawiają się głosy, głównie ze środowisk pierwszej "S", że następne obchody rocznicy Sierpnia’80 powinny być organizowane przez państwo, pod patronatem Prezydenta RP. Może wtedy uda się odzyskać święto dla prawdziwych beneficjentów - setek tysięcy prawdziwych działaczy. Mało kto pamięta, ale strajk w Stoczni Gdańskiej pociągnął za sobą ponad 750 akcji strajkowych w całej Polsce. Tym ludziom należy się szacunek i pamięć.