Jak w ustnym uzasadnieniu orzeczenia przypomniała sędzia Lucyna Schwarz-Okrzesik, sam Szostak przyznał w trakcie postępowania lustracyjnego, że podpisał zobowiązanie do współpracy i spotykał się z przedstawicielami SB. Sporządził też dla nich 12 pisemnych informacji.
W oświadczeniu lustracyjnym natomiast Szostak zaprzeczył, by był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, bo - jak tłumaczył - subiektywnie za niego nigdy się nie uważał. W dalszej części oświadczenia przyznał, że podpisał deklarację współpracy i opisał jak wyglądały jego kontakty z SB.
Szostak i jego adwokat jeszcze przed rozpoczęciem postępowania lustracyjnego stali na stanowisku, że lustracja jest bezprzedmiotowa. Argumentowali, że Szostak przekazywał SB tylko ogólne informacje, a do samej współpracy został zmuszony. Z takim stanowiskiem nie zgodził się jednak sąd. Uznał, że informacje przekazywane przez Szostaka były przydatne w pracy SB, nie można więc przyjąć, by współpraca była pozorna.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne, można ją zaskarżyć w sądzie apelacyjnym. Nie wiadomo, czy Szostak podejmie takie kroki, bo po wyroku ani on, ani jego adwokat nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.
Według IPN, Szostak został pozyskany do współpracy na zasadzie dobrowolności, nie używano wobec niego przemocy, nie zastraszano ani jego, ani jego rodziny, trudno więc przyjąć, że był zmuszany do współpracy - podkreślali przedstawiciele biura lustracyjnego. Szostak nie dostawał też pieniędzy za przekazywane informacje.pap, em