Jak powiedział dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku Jerzy Glanc, wystąpiła ona do kancelarii Marka Dubieneckiego w Kwidzynie (w której adwokatem jest także Marcin Dubieniecki) o pisemne wyjaśnienia. - Telefonicznie Marek Dubienecki poinformował mnie wstępnie, że rola jego kancelarii sprowadzała się jedynie do sporządzenia wniosku o ułaskawienie i analizy akt, a nie reprezentowania klienta w sprawie ułaskawienia - dodał Glanc. Jak podkreślił, w takiej sytuacji nie można mówić o naruszeniu zasad etyki adwokackiej.
- To dość częsta sytuacja, że klient prosi tylko kancelarię o formalne napisanie wniosku o ułaskawienie, a potem już sam go podpisuje i na dalszym etapie procedury dotyczącej ułaskawienia nie ma już żadnego śladu udziału adwokata - wyjaśnił dziekan gdańskiej ORA.
Według "SE" kancelaria Dubienieckich wystawiła skazanemu rachunki łącznie na 26,1 tys. zł. W rozmowie z radiem TOK FM Marcin Dubieniecki powiedział, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a jego postępowanie nie naruszało prawa ani etyki zawodowej. Dodał, że o konflikcie interesów można by mówić, gdyby to on składał wniosek o ułaskawienie, tymczasem wystąpił z nim sam klient.
- Nie pamiętam, kiedy prowadziłem tę sprawę. Mam tyle spraw w kancelarii, że trudno mi powiedzieć, kiedy to było. Na przestrzeni ostatnich trzech-czterech lat złożyłem do Sądu Rejonowego w Kwidzynie może z 50 próśb o ułaskawienie - powiedział Dubieniecki.pap, ps