W Polsce nie ma prawicy z krwi i kości. Na naszej scenie politycznej od lat nie pojawiła się partia konserwatywna w sferze obyczajowej, oferująca jednocześnie liberalny program gospodarczy. Partia, która odrzucałaby program socjalny i opowiadała się zdecydowanie za prywatyzacją służby zdrowia, szkolnictwa oraz całkowitym odejściem od etatystycznych praktyk. I nic nie wskazuje na to, aby taka partia miała w najbliższym czasie powstać.
Brak prawdziwej prawicy w kraju, w którym dwie największe partie określane są jako centroprawicowe, dziwi. Doprowadza też do sytuacji, w której duża część elektoratu wybiera PiS i PO na zasadzie mniejszego zła – ponieważ nie ma możliwości oddania głosu na ugrupowanie, które mogłaby określić mianem „swojego". Ograniczenie wyboru po prawej stronie sceny politycznej do PO i PiS-u sprawia, że do polityki nie przychodzą nowi ludzie, co z kolei prowadzi do degeneracji obecnej klasy politycznej, niezagrożonej konkurencją z zewnątrz. Dramatycznie uwidoczniło się to po katastrofie smoleńskiej. Dobrych polityków, ale także tych nie najlepiej wcześniej ocenianych, którzy zginęli w Smoleńsku – zastąpili politycy znacznie gorsi.
Jeśli już po prawej stronie powstaje jakaś nowa siła, to tworzy się ona przez podział już istniejących ugrupowań. Jeszcze za czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego z PiS wyłoniła się partia „jednej windy" (nazwa wzięła się stąd, że politycy wchodzący w jej skład mogli się zmieścić w jednej windzie…) czyli Prawica Rzeczpospolitej Marka Jurka. Stowarzyszenie Polska XXI stworzone przez Rafała Dutkiewicza i PiS-owskich dysydentów - Kazimierza M. Ujazdowskiego i Jarosława Sellina – okazała się bytem wirtualnym. Kolejne klęski ugrupowań, które miały skraść PiS-owi palmę pierwszeństwa po prawej stronie sceny politycznej doprowadziły polityków do konstatacji, że Jarosław Kaczyński „skradł” prawdziwej prawicy i miejsce na scenie politycznej, i wyborców. Ostatnio białą flagę wywiesiła Polska Plus, która już kilka tygodni po katastrofie smoleńskiej bezwarunkowo poparła Jarosława Kaczyńskiego, a potem zgłosiła akces do Prawa i Sprawiedliwości. W ten sposób alternatywą dla PiS-u pozostał już tylko Ludwik Dorn. Ale i on specjalnie się od Kaczyńskiego nie różni – w końcu przez lata był głównym, obok prezesa PiS, ideologiem tej partii i to spod jego pióra wyszedł program IV RP, plany scentralizowania i umocnienia państwa.
Dziś mówi się o tym, że wobec zaostrzającej się retoryki Jarosława Kaczyńskiego i PiS-owskich talibów nową formację polityczną mogliby stworzyć liberałowie z partii Jarosława Kaczyńskiego - Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyliusz, Elżbieta Jakubiak, do których mieliby dołączyć europosłowie Adam Bielan, Michał Kamiński i gwiazda najjaśniejsza, Marek Migalski. Co ciekawe do tej, w założeniach konserwatywno-liberalnej, formacji miałby dołączyć… Marek Jurek (można go nazywać na różne sposoby, ale liberałem – nawet konserwatywnym – nie jest) oraz doświadczeni secesjoniści - Ujazdowski, Sellin, Polaczek. Ci ostatni zapewne po to, by zagwarantować, iż nowa partia podzieliłaby się tuż po kongresie założycielskim.
Problemem współczesnych polityków prawicowych jest to, że są… niedzisiejsi. I dlatego wezwania do stworzenia nowej partii prawicowej są skierowane w próżnię. W Polsce wielkie ideologie polityczne zostały przez ostatnie kilka lat dokumentnie skompromitowane i dziś trafią na betonową ścianę niechęci. Program IV RP, lansowany przez Jarosława Kaczyńskiego i iluzoryczny program modernizacji państwa, lansowany przez Platformę Obywatelską stały się dowodem, że chętnie mówiące o ideologii mają wprawdzie programy wyborcze, ale nie mają programu rządzenia. A ewentualna „świeża krew" na prawicy to, wobec zabetonowania polskiej sceny politycznej, co najwyżej secesjoniści z PO i PiS-u, którzy nowej jakości na polską scenę polityczną nie wniosą. Zwłaszcza, że są to politycy dwudziestowieczni, którzy nie potrafią wyjść poza coraz ciaśniejszy świat wielkich ideologii. Dlatego ich program i przesłanie może trafić tylko do elektoratu starszego i zachowawczego, kurczącego się z każdym rokiem.
W efekcie na polskiej scenie politycznej robi się coraz więcej miejsca dla liberalnej, racjonalistycznej i antyklerykalnej lewicy.
Jeśli już po prawej stronie powstaje jakaś nowa siła, to tworzy się ona przez podział już istniejących ugrupowań. Jeszcze za czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego z PiS wyłoniła się partia „jednej windy" (nazwa wzięła się stąd, że politycy wchodzący w jej skład mogli się zmieścić w jednej windzie…) czyli Prawica Rzeczpospolitej Marka Jurka. Stowarzyszenie Polska XXI stworzone przez Rafała Dutkiewicza i PiS-owskich dysydentów - Kazimierza M. Ujazdowskiego i Jarosława Sellina – okazała się bytem wirtualnym. Kolejne klęski ugrupowań, które miały skraść PiS-owi palmę pierwszeństwa po prawej stronie sceny politycznej doprowadziły polityków do konstatacji, że Jarosław Kaczyński „skradł” prawdziwej prawicy i miejsce na scenie politycznej, i wyborców. Ostatnio białą flagę wywiesiła Polska Plus, która już kilka tygodni po katastrofie smoleńskiej bezwarunkowo poparła Jarosława Kaczyńskiego, a potem zgłosiła akces do Prawa i Sprawiedliwości. W ten sposób alternatywą dla PiS-u pozostał już tylko Ludwik Dorn. Ale i on specjalnie się od Kaczyńskiego nie różni – w końcu przez lata był głównym, obok prezesa PiS, ideologiem tej partii i to spod jego pióra wyszedł program IV RP, plany scentralizowania i umocnienia państwa.
Dziś mówi się o tym, że wobec zaostrzającej się retoryki Jarosława Kaczyńskiego i PiS-owskich talibów nową formację polityczną mogliby stworzyć liberałowie z partii Jarosława Kaczyńskiego - Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyliusz, Elżbieta Jakubiak, do których mieliby dołączyć europosłowie Adam Bielan, Michał Kamiński i gwiazda najjaśniejsza, Marek Migalski. Co ciekawe do tej, w założeniach konserwatywno-liberalnej, formacji miałby dołączyć… Marek Jurek (można go nazywać na różne sposoby, ale liberałem – nawet konserwatywnym – nie jest) oraz doświadczeni secesjoniści - Ujazdowski, Sellin, Polaczek. Ci ostatni zapewne po to, by zagwarantować, iż nowa partia podzieliłaby się tuż po kongresie założycielskim.
Problemem współczesnych polityków prawicowych jest to, że są… niedzisiejsi. I dlatego wezwania do stworzenia nowej partii prawicowej są skierowane w próżnię. W Polsce wielkie ideologie polityczne zostały przez ostatnie kilka lat dokumentnie skompromitowane i dziś trafią na betonową ścianę niechęci. Program IV RP, lansowany przez Jarosława Kaczyńskiego i iluzoryczny program modernizacji państwa, lansowany przez Platformę Obywatelską stały się dowodem, że chętnie mówiące o ideologii mają wprawdzie programy wyborcze, ale nie mają programu rządzenia. A ewentualna „świeża krew" na prawicy to, wobec zabetonowania polskiej sceny politycznej, co najwyżej secesjoniści z PO i PiS-u, którzy nowej jakości na polską scenę polityczną nie wniosą. Zwłaszcza, że są to politycy dwudziestowieczni, którzy nie potrafią wyjść poza coraz ciaśniejszy świat wielkich ideologii. Dlatego ich program i przesłanie może trafić tylko do elektoratu starszego i zachowawczego, kurczącego się z każdym rokiem.
W efekcie na polskiej scenie politycznej robi się coraz więcej miejsca dla liberalnej, racjonalistycznej i antyklerykalnej lewicy.