Janusz Palikot wierzy, że po założeniu własnej partii będzie dysponował większą swobodą w zmienianiu krajowej polityki. Poseł z Lublina uważa, że PO zrobi wszystko, żeby go zatrzymać. - To nie jest tak, że mnie nie chcą w PO – zapewnia poseł.
Janusz Palikot przyznaje, że nie wszyscy politycy PO nakłaniają go do rezygnacji z planu założenia własnej partii. – Za tym, żeby mnie usunąć optują głównie osoby związane z Grzegorzem Schetyną, pozostali są przeciwnego zdania – przekonuje. Poseł zaprzecza, jakoby Donald Tusk negatywnie oceniał jego działalność polityczną. – Umówiliśmy się z premierem na rozmowę 24 września. Nie mam wrażenia, że Donald Tusk ma mnie dosyć – twierdzi.
Palikot wierzy również, że PO jest w stanie zaakceptować pewne "propozycje światopoglądowe" głównie po to, aby wyjść mu naprzeciw i nakłonić do pozostania w partii. Jako przykład, podaje decyzję o refundacji zabiegów in vitro. Poseł rozumie, że Platforma podejmuje takie działania. – Po moim odejściu, PO straci pewnie kilka procent poparcia – prognozuje polityk.
Kontrowersyjny polityk zdaje sobie sprawę z tego, że trudno jest ocenić rzeczywiste konsekwencje jego decyzji. – Odejście z partii, która ma 50 proc. poparcia jest ogromnym ryzykiem. Szczególnie, że moja obecna pozycja wewnętrzna jest silna – wyjaśnia. I przyznaje, że może okazać się, iż słowa Donalda Tuska o tym, że odchodząc z partii lubelski poseł zmarginalizuje się mogą okazać się prorocze. Dla Palikota ważniejsza jest jednak "suwerenność polityczna". - Zyskam samodzielną pozycję polityczną i zdolność wymuszenia z tej pozycji zmian, które wydają mi się ważne dla Polski – tłumaczy.
Palikot przekonuje, że niewielu obecnie urzędujących polityków otrzyma zaproszenie do jego partii. – Nie chce nikogo z PO. Będę prosił, żeby nikt nie odchodził. - Chcę stworzyć nową jakość. Nie chcę mieć w partii „zużytych" polityków – tłumaczy polityk.
Radio Zet, kz
Palikot wierzy również, że PO jest w stanie zaakceptować pewne "propozycje światopoglądowe" głównie po to, aby wyjść mu naprzeciw i nakłonić do pozostania w partii. Jako przykład, podaje decyzję o refundacji zabiegów in vitro. Poseł rozumie, że Platforma podejmuje takie działania. – Po moim odejściu, PO straci pewnie kilka procent poparcia – prognozuje polityk.
Kontrowersyjny polityk zdaje sobie sprawę z tego, że trudno jest ocenić rzeczywiste konsekwencje jego decyzji. – Odejście z partii, która ma 50 proc. poparcia jest ogromnym ryzykiem. Szczególnie, że moja obecna pozycja wewnętrzna jest silna – wyjaśnia. I przyznaje, że może okazać się, iż słowa Donalda Tuska o tym, że odchodząc z partii lubelski poseł zmarginalizuje się mogą okazać się prorocze. Dla Palikota ważniejsza jest jednak "suwerenność polityczna". - Zyskam samodzielną pozycję polityczną i zdolność wymuszenia z tej pozycji zmian, które wydają mi się ważne dla Polski – tłumaczy.
Palikot przekonuje, że niewielu obecnie urzędujących polityków otrzyma zaproszenie do jego partii. – Nie chce nikogo z PO. Będę prosił, żeby nikt nie odchodził. - Chcę stworzyć nową jakość. Nie chcę mieć w partii „zużytych" polityków – tłumaczy polityk.
Radio Zet, kz