Kaczmarek: podsłuchiwano dziennikarzy by poznać ich informatorów

Kaczmarek: podsłuchiwano dziennikarzy by poznać ich informatorów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Kaczmarek (fot. WPROST) Źródło: Wprost
- Jerzy Engelking powiedział kiedyś, że 80-90 proc. społeczeństwa powinno być podsłuchiwane. Na pytanie mojej żony, co z resztą, odpowiedział, że reszta ma odsłuchiwać - wspominał w rozmowie z RMF FM były minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek. Engelking był zastępcą prokuratora generalnego w latach 2006-2007. - Mamy do czynienia np. z tym, że billingi pani Moniki Olejnik są brane z okresu od marca 2006 roku. Po co? Po to, żeby poznać jej informatorów, jej kontakty, z kim częściej rozmawia, z kim rzadziej - oburza się Kaczmarek.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała dziś materiał, z którego wynika, że w czasach rządów PiS ABW i CBA interesowały się billingami 10 dziennikarzy. Kaczmarek zapewnia, że to wierzchołek góry lodowej. - W aktach sprawy przeciekowej jest 14 tomów, setki numerów, które tam istnieją, w związku z powyższym skala jest niebywała. Tu jeszcze na dodatek mamy do czynienia z czymś takim jak tajemnica spowiedzi, bo tajemnica dziennikarska jest de facto tajemnicą spowiedzi - oburza się. - Dzisiaj mamy sytuację, że obecna Prokuratura Generalna sankcjonuje ten stan. I tu spoczywa już dzisiaj odpowiedzialność na prokuratorze generalnym Andrzeju Seremecie. Przecież ci dziennikarze powinni, jeżeli było to prowadzone w ramach postępowania przygotowawczego, być powiadomieni o tym, czy ich billingi zostały zebrane - oburza się Kaczmarek komentując umorzenie sprawy podsłuchów przez zielonogórską prokuraturę. Kaczmarek dodaje, że wiele osób miało założone podsłuchy. Wymienia w tym kontekście m.in. ks. Henryka Jankowskiego.

 Służby kontrolowały rozmowy Moniki Olejnik

Kaczmarek przekonuje, że w czasie gdy wchodził w skład rządu PiS nie zdawał sobie sprawy z tego, na jaką skalę stosowane są podsłuchy. - Ja mogłem tylko mówić, odpowiadać za policję, i w tym zakresie nie ma żadnych nielegalnych podsłuchów, o których byłaby jakakolwiek moja wiedza na ten temat. Jeżeli byłem prokuratorem krajowym, nie ma żadnego mojego podpisu, który jest związany ze światem dziennikarskim - to mogę zaręczyć - podkreśla.


Dlaczego służby podsłuchiwały dziennikarzy? - Sądzę, że nie chodziło o życie prywatne, tylko o informatorów. Jeżeli w swoim czasie, w dniu śmierci Barbary Blidy, szósta z groszami, dzwoni do mnie Zbigniew Ziobro, informuje mnie o tym, a chwilę później dzwoni pani redaktor Monika Olejnik, to czyż nie warto było panu Zbigniewowi Ziobro np. poznać rozmowy pani Moniki Olejnik, kto do niej wcześniej zadzwonił i kto był jej informatorem? Tym bardziej, że sam Zbigniew Ziobro sugerował jakobym to ja powiadomił Monikę Olejnik - tłumaczy Kaczmarek.

RMF FM, arb