Pierwsi groźnie zaatakowali Polacy - w 16 minucie debiutujący w reprezentacji Hubert Wołąkiewicz huknął zza pola karnego - ale piłka po odbiciu się od poprzeczki wyszła w pole. Z przewrotki próbował dobijać Robert Lewandowski, ale piłka po odbiciu się od ekwadorskiego obrońcy opuściła boisko.
Potem grali już tylko Ekwadorczycy - a polscy piłkarze bezradnie się temu przyglądali. Jeszcze ok. 20 minuty przed utratą bramki uratował nas sędzia, który odgwizdał spalonego gdy piłka trafiła do bramki bronionej przez Przemysława Tytonia. Ale w 33 minucie, gdy polscy obrońcy tylko przyglądali się jak Benitez dobija strzał Noboya nawet sędzia nam nie pomógł. Do przerwy Polska przegrywała z Ekwadorem 0:1.
II połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Wydawało się, że Polacy nie znajdą sposobu na spokojnie grających w obronie Ekwadorczyków. Jednak w 61 minucie dopisało nam szczęście. Po dośrodkowaniu Ludovica Obraniaka z rzutu wolnego zakotłowało się pod bramką Ekwadoru, a w zamieszaniu najlepiej odnalazł się Ebi Smolarek, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce.
Po zdobyciu gola Polacy uwierzyli, że mogą to spotkanie wygrać. Zaczęli atakować z większym animuszem i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po pięknej akcji Kamila Grosickiego do odbitej przez obrońców piłki dopadł Obraniak i ładnym strzałem z 20 metrów pokonał bramkarza Ekwadoru. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki.
Wtedy jednak znów dała znać o sobie fatalnie dysponowana polska obrona. Znów nikt nie pilnował Beniteza - a ten nie zmarnował okazji. Chwilę później Benitez mógł pokonać Tytonia po raz trzeci, ale tym razem minimalnie się pomylił.
arb